wtorek, 31 marca 2015

"Nocna plaga", Graham Masterton


Autor: Graham Masterson
Tytuł oryginału: Night Plague
Seria: Wojownicy nocy
Gatunek: Fantastyka, Horror
Język oryginału: angielski
Przekład: Grzegorz Jasiński
Liczba stron: 304
Wymiary: 128 x 197
ISBN: 978-83-7818-725-7
Wydawca: Rebis
Oprawa: miękka
Miejsce wydania: Poznań
Ocena: 2/6

Pamiętam, że jako młody, kilkunastoletni chłopak zaczytywałem się horrorami. Były to głównie bardzo popularne w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku kieszonkowe wydania mało ambitnych, pisanych przez Guya N. Smitha czy Harry’ego Adama Knighta powieści grozy, często na tyle absurdalnych, że aż wręcz groteskowo śmiesznych. Do dziś w pamięci mam takie książeczki jak Szatański pierwiosnek, Carnosaur czy Gen, oraz – a jakże by inaczej – Manitou Grahama Mastersona. Choć były to powieści bardzo niskich lotów, to jednak pobudzały wyobraźnię młodego człowieka na tyle, by odkładając jedną książkę, sięgał po następną. Dzisiaj już nie potrafiłbym tylu ich przeczytać, ale kiedyś czasy były inne.

Po Nocną plagę sięgnąłem sam nie wiem dlaczego. Chyba chciałem po prostu jeszcze raz dać szansę Mastersonowi, który już dawno zapisał się w mojej pamięci jako pisarz popularny, choć nie mający do zaoferowania niczego naprawdę interesującego. Nie sprawdziłem jednak faktu, iż Nocna plaga jest powieścią napisaną w roku 1991 i że wydawnictwo Rebis wydaje ją już po raz kolejny, serwując czytelnikom odgrzewanego kotleta w nowej oprawie graficznej. Nie wiedziałem także o tym, że jest to trzeci tom cyklu Wojownicy nocy. Tak czy inaczej, nadzieje na to, że Masterson swoją nową książką odmieni moje zdanie na jego temat okazały się płonne, już chociażby dlatego, że – wbrew początkowemu przekonaniu – wcale nie trzymałem w rękach jego nowej powieści.

Mimo wszystko zabrałem się za lekturę Nocnej plagi. Tom trzeci da się, na szczęście, czytać jako odrębną całość, więc nieznajomość wydarzeń poprzednich dwóch części cyklu nie stanowiła żadnego problemu. Za to bardzo szybko w mojej pamięci odżyły te same stare absurdy, lichy styl autora i bardzo wątpliwe wątki fabularne, które poznałem już przed laty.

Żeby nieco przybliżyć Wam fabułę czy jakkolwiek nazwać ten zbiór niedorzeczności składający się na Nocną plagę, napiszę o pewnym amerykańskim skrzypku, Stanleyu Eisnerze, który przylatuje do Londynu na serię koncertów. Pech chce, że pod jego mieszkaniem kilkukrotnie wystaje jakiś dziwny osobnik, a jeszcze większy pech powoduje, że irytacja Stanleya osiąga wreszcie punkt kulminacyjny i mężczyzna decyduje się podejść do osobliwego jegomościa i dowiedzieć się, z jakiego powodu tenże stoi już któryś raz z rzędu pod oknami jego mieszkania. Jakby mało było tego pecha, tajemniczy jegomość o niezwykle pięknej, przypominającej maskę twarzy (jak się okazuje) od razu powala Stanleya na ulicy i… gwałci go brutalnie. Skrzypek traci przytomność i gdy ją odzyskuje, przygodna dziewczyna znajduje go leżącego na ulicy i wzywa pomoc.

Następstwa owego gwałtu będą bardzo osobliwe, gdyż w ich efekcie Stanley spotka niezwykle tajemniczą Madeleine Springer, przeżyje niejeden koszmar, zagłębi się w krainę na granicy snu i jawy, a także… przeżyje wewnętrzne przeobrażenie. Przekona się także, że otaczający go świat wcale nie jest taki, jak dotychczas sądził.

Nocna plaga nie jest lekturą – podkreślam, nie jest – dla wymagającego czytelnika. W tej powieści postaci są płytkie i mało wiarygodne, a następujące po sobie dość szybko kolejne wydarzenia sprawiają wrażenie, jakby były pisane nie dla zachowania konsekwencji fabuły, a raczej po to, by zwiększyć ilość stron książki; niczym nieuzasadniona przypadkowość nawet nie próbuje być uwiarygodniona. Owszem, mimo wszystko da się Nocną plagę czytać, nawet mimo tego, że usta same wykrzywiają się raz po raz w ironicznym uśmiechu. Da się, bo styl Mastersona jest banalnie prosty, niewymagający, i choć ma się ochotę książkę odłożyć przed jej końcem (grubo przed końcem), to jednak przymknąwszy oko można przez nią przebrnąć. Absurd goni absurd, a zdań w stylu „Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym na całą ulicę” znajdzie się w niej bez liku.

Aby oddać autorowi honor muszę przyznać, że niektóre części książki mają w sobie klimat i atmosferę opowieści grozy, jednak brak w niej napięcia, jakiego spodziewałbym się po powieści określanej mianem horroru. Atmosfera osaczenia, jaką autor buduje wokół postaci Stanleya Eisnera, jest odczuwalna, lecz mało przekonująca. Nie da się także nie zauważyć faktu, iż Nocna plaga zapewne znacznie lepiej była odbierana w czasie, kiedy została napisana, czyli na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Dzisiaj horror ewoluował, stał się ambitniejszy i bardziej wymagający, a przede wszystkim inteligentniejszy, dlatego Nocna plaga wygląda bardziej na czarną komedię niż opowieść grozy z krwi i kości. 

niedziela, 29 marca 2015

"Sieć. Badanie ukrytej infrastruktury rzeczywistości", Marrie D. Jones, Larry Flaxman


Autor: Marie D. Jones, Larry Flaxman
Tytuł oryginału: The Grid. Exploring the Hidden Infrastructure of Reality
Seria:
Gatunek: poradniki, parapsychologia, ezoteryka
Język oryginału: angielski
Przekład: Dariusz Rudziński
Liczba stron: 216
Wymiary: 145 x 205
ISBN: 978-83-63965-59-4
Wydawca: Illuminatio
Oprawa: miękka
Miejsce wydania: Białystok
Ocena: 5/6

Na ogół nie czytuję żadnego rodzaju poradników. Z tego względu, iż nie czuję potrzeby, by ktokolwiek miał mnie prowadzić za rękę w jakiejś dziedzinie życia. Każdy z nas wraz z wiekiem formułuje swoje własne poglądy na różnorakie tematy, stawia sam sobie pytania i udziela odpowiedzi, wysuwając tezy i udowadniając je za pomocą zdobytego doświadczenia. Jednak czasami zdarza się, że nasuną nam się pytania, którym nie potrafimy sprostać. Wtedy, jeśli chęć poznania odpowiedzi na nie jest wystarczająco silna, możemy sięgnąć po któryś z poradników właśnie i poznać odpowiedzi udzielone przez inne osoby.

Oczywistym jest, że pytania o sens istnienia, naturę otaczającego nas świata i jego złożoność towarzyszyły ludzkości od samych jej początków. Pewne jest także, że te same pytania towarzyszą nam także dzisiaj, nawet pomimo długiego czasu, w którym ludzkość ewoluowała i poszerzała swoją wiedzę o wszechświecie. Na niektóre z tych pytań spróbowali odpowiedzieć autorzy Sieci, wysuwając odważne tezy, cytując naukowców i starając się zwrócić uwagę czytelnika na to, jak bardzo nieznany pozostaje dla nas wszechświat.

Reżyserzy filmów, pisarze, twórcy gier komputerowych i artyści niejednokrotnie już prezentowali nam swoje wizje świata i wszechświata. W Sieci autorzy robią to samo, snując rozważania na temat infrastruktury rzeczywistości, rozprawiając o fizyce teoretycznej, metafizyce, filozofii, wieloświatach równoległych czy polu punktu zerowego. Posługują się przy tym prostymi, łatwymi do wyobrażenia przykładami, jak np. wykorzystując wysoki wieżowiec do zobrazowania czytelnikowi wielopoziomowego modelu wszechświata.

W książce autorzy na potwierdzenie swoich słów przytaczają liczne cytaty, jak np. twierdzenie fizyka Hugh Everetta III znane już od 1957 roku, mówiące o tym, że otaczająca nas rzeczywistość składa się z nieskończonej liczby wszechświatów. Na samym końcu Sieci została podana także dość obszerna bibliografia, więc dla tych, którzy zechcą zagłębić się w tematykę bardziej, będzie to dodatek bardzo pomocny.

Sieć prezentuje wiele ciekawych poglądów na współczesną fizykę oraz postrzeganie świata. Oczywiście zawarte w niej informacje zostały podane w sposób bardzo skumulowany, uproszczony, a sama książka ma pełnić funkcję wprowadzenia do głębszych, znacznie bardziej wnikliwych badań. Twierdzenia autorów zmuszają do refleksji, do zastanowienia się nad otaczającym nas światem, a jednocześnie uświadamiają nam, jak bardzo wszechświat jest złożony. Gdyby przecież przyjąć za pewnik, że na rzeczywistość składa się nieskończona liczba wszechświatów, ile znaczyłaby w tej skali jednostka ludzka?

Nic w zasadzie. Jednak jeśli spojrzeć na kwestię jednostki z punktu widzenia noetyki, która zakłada, że świadomość, intencje i myśli są pełne energii oraz masy tworzenia, sprawa wygląda już zupełnie inaczej i bez wątpienia bardziej przemawia do ludzi – wszyscy przecież myślimy, że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju, niepowtarzalni.

Powyższy prosty przykład może zobrazować to, do jakich przemyśleń doprowadzi nas lektura Sieci. Jest to publikacja ciekawa ze względu na ilość zawartych w niej informacji, a jej treść jest efektem mnóstwa przemyśleń oraz dużego nakładu pracy, jaki włożono, by ta niezbyt imponująca, bo nieco ponad dwustustronicowa książeczka, mogła powstać. Nie wszystkim czytelnikom twierdzenia zawarte w niej wydadzą się słuszne, jednak Sieć otwiera nasze umysły, powoduje, że stawiane tezy rodzą pytania, zmuszają nas do zastanowienia się, czy rzeczywiście rzeczywistość jest miliony razy bardziej złożona, niż wydawało nam się to do tej pory.

Książkę można bez wątpienia polecić osobom, które zastanawia otaczająca nas rzeczywistość, jednakże z zastrzeżeniem, że na Sieć składa się mnóstwo teorii, dla których nie sposób w większości przedstawić twarde naukowe dowody. Należy dodać, że taka publikacja wymaga znacznie większego zasobu stron niż te dwie setki, lecz jako wstęp do tematyki sprawdza się doskonale. 

środa, 25 marca 2015

"Osobliwość", Dariusz Domagalski


Autor: Dariusz Domagalski
Tytuł oryginału: Osobliwość
Seria: Horyzonty zdarzeń
Gatunek: Fantastyka, Fantasy, Science fiction
Język oryginału: polski
Przekład:
Liczba stron: 296
Wymiary: 132 x 202
ISBN: 978-83-7818-585-7
Wydawca: Rebis
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Miejsce wydania: Poznań
Ocena: 3/6

Nazwisko Dariusza Domagalskiego nie było mi dotąd znane, choć autor ten ma w swoim dorobku już kilka powieści. Z okładki dowiedziałem się, że już wcześniej spod jego pióra wyszła jedna powieść science fiction, a także kryminał i powieści historyczne. Spory rozrzut gatunkowy, pomyślałem sobie, ale przecież nikt nie nakaże autorowi pisać w kółko tego samego. Tak czy inaczej, zagłębiłem się w najnowszą z jego książek, czyli Osobliwość właśnie.

Lektura tej niezbyt grubej, bo niespełna trzystustronicowej książki nie zajęła wiele czasu. Czytelnik z miejsca zostaje rzucony w wydarzenia urozmaicane niesnaskami panującymi wśród załogi Selene, statku badawczego dowodzonego przez komandora Thorssena. Oprócz niego na pokładzie znajduje się jeszcze kilka osób, obdarzonych dość mocno różniącymi się od siebie osobowościami i umiejętnościami. Przede wszystkim mamy tutaj narratora całej historii, postać tajemniczą i dopiero pod koniec książki ujawniającą swoją prawdziwą tożsamość. Jest także i były wojskowy, są ludzie nauki, lekarz, astrofizyk i niezwykle religijny geolog. Na koniec autor dokłada do kolekcji atrakcyjną specjalistkę od kognitywistyki, co ostatecznie daje grupę zróżnicowaną i – jak się wydaje – dobrze przygotowaną do eksploracji tej konkretnej, niezbadanej jeszcze, części wszechświata.

Selene ma dotrzeć do tajemniczej gromady kulistej 47 Tucanae, pokonując miliony lat świetlnych dzięki tunelom czasoprzestrzennym. Teraźniejszość członków załogi statku to bardzo zaawansowane technologicznie czasy, w których ludzkość zdołała okiełznać czasoprzestrzeń i skolonizować tysiące nowych planet. Dzięki olbrzymiemu postępowi bardzo dalekie podróże kosmiczne są w zasięgu ręki każdego, kto posiada statek gwiezdny z pierścieniem zdolnym wytworzyć tunel czasoprzestrzenny. Dzięki temu komandor Thorssen i jego załoga docierają bez problemów do gromady gwiazd będącej celem ich wyprawy badawczej, w której rozegrają się główne wątki fabuły Osobliwości.

W swojej książce Dariusz Domagalski porusza różnorodną tematykę, począwszy od zaawansowanych technologicznie podróży kosmicznych, poprzez kreacjonizm i determinizm, a skończywszy na czysto filozoficznych rozważaniach. Niejednokrotnie wkłada w usta bohaterów tezy tak dalece ekstremalne, że aż momentami absurdalne, i choć fantastyka naukowa ma to do siebie, że często prezentuje oryginalne i mocno niewiarygodne aspekty i przesłania, to jednak autor momentami posunął się o wiele za daleko.

Osobliwość będzie więc dla czytelnika powieścią czysto rozrywkową, która mogłaby zyskać znacznie więcej, gdyby nie występowały w niej niezbyt ambitne zapożyczenia z filmów fantastycznych klasy co najmniej D. Nie wydają się po prostu najlepszym z możliwych rozwiązań, jakie autor mógł zastosować.

W trakcie lektury natknąłem się na jedną ciekawostkę, żeby nie napisać „osobliwość”. Mianowicie w przypadku Katji, o której zbyt wiele nie wspomnę, by nie spojlerować, zachodzi zjawisko nazywane przez autora anamnezą. Już nieistotne, że pojęcie to funkcjonuje w medycynie i filozofii oraz że w tym przypadku wydaje się nieco niewłaściwie zastosowane, ale ważny jest sam fakt, że coś takiego zdarzyło się już… w postapokaliptycznej powieści science fiction Porzuceni Tomasza Graczykowskiego, wydanej dwa lata wcześniej. Elementy wspomnianej sytuacji, a zwłaszcza zjawisko „anamnezy”, w obu książkach są zbyt podobne do siebie, by mogły być zupełnie przypadkowe, tym bardziej, że i Katja z Osobliwości, i Deev z Porzuconych to postaci bardzo do siebie zbliżone. Niemniej jednak wspominam o tym tylko jako o ciekawostce, nie rzutującej zresztą na lekturę Osobliwości.


Z powieścią można spędzić dość przyjemnie czas. Jeśli ktoś nie oczekuje zbyt wygórowanej literatury, a ma ochotę na niespecjalnie skomplikowaną powieść fantastyczno-naukową, to się nie rozczaruje. 

niedziela, 22 marca 2015

"Lord morski", Bernard Cornwell


Autor: Bernard Cornwell
Tytuł oryginału: Sea Lord
Seria:
Gatunek: Sensacja, thriller
Język oryginału: angielski
Przekład: Agnieszka Wyszogrodzka Gaik
Liczba stron: 368
Wymiary: 145 x 205 mm
ISBN: 978-83-1113-603-8
Wydawca: Bellona
Oprawa: miękka
Miejsce wydania: Warszawa
Ocena: 4/6

Marynistyka zawsze była dla mnie czymś zupełnie obcym. Bezanmaszt, kilwater, zwrot przez sztag i tym podobne pojęcia na ogół w większości zawsze wydawały mi się dość niejasne. Z drugiej strony nigdy również nie odczuwałem potrzeby zapoznawania się z nimi, dlatego po dziś dzień marynistyka nadal jest w moim odczuciu czymś bardzo egzotycznym.

Twórczość Bernarda Cornwella natomiast nie jest mi zupełnie nieznana. Już kilka, czy też może nawet kilkanaście lat temu pochłonąłem z wielką przyjemnością jego Kroniki arturiańskie, jedno z wielu świadectw bardzo dobrego warsztatu tego pisarza. Cornwell jest autorem wielu powieści przygodowo-historycznych, jednakże Lord morski udowadnia, że pisarz radzi sobie świetnie także z powieściami znacznie bardziej współczesnymi.

John Rossendale jest wilkiem morskim, spędzającym całe lata na wodach świata. Lubi czuć powiewy wiatru na ogorzałej od słońca skórze i kołysanie pokładu swojej łodzi pod stopami. Na morzu czuje się bardzo dobrze, potrafi radzić sobie z niebezpieczeństwami i jest zupełnie samowystarczalny. Żegluga jest dla niego także swoistym rodzajem ucieczki od obowiązków i trudów życia rodzinnego, które nastręcza Johnny’emu znacznie więcej przykrości niż przyjemności.

Johnny jest dwudziestym ósmym hrabią rodu Rosendale. Jego rodzina, niegdyś zamożna, po śmierci ojca Johna popada w długi. Sytuacja stale się pogarsza i wreszcie dochodzi do tego, że matka Johna staje przed trudnym wyborem: musi sprzedać albo rodową posiadłość Stowey, albo ostatnie cenne dzieło sztuki, jakie należy do rodziny, czyli sławne Słoneczniki van Gogha. Wybiera obraz, pech jednak chce, że w przeddzień transakcji legendarne płótno zostaje skradzione.

Lord morski jest powieścią o żeglarzu, który zostaje uwikłany w wydarzenia rodem z filmu sensacyjnego. Zmuszony do powrotu w rodzinne strony Johnny spotyka się tylko z wrogością, wyrzutami i oskarżeniami, gdyż wszyscy – łącznie z jego najbliższą rodziną – uważają, że to właśnie on ukradł obraz van Gogha. Zmuszony do zaangażowania się w rodzinne intrygi, staje się także celem wynajętych zbirów i musi walczyć o swoje życie.

Powieść sprawdza się jako trzymający w napięciu thriller, dosyć zresztą oryginalny ze względu na wydarzenia rozgrywające się na morzu i specyficzny marynarski język. Postaci bohaterów kreślone przez Cornwella są charakterystyczne i również zdają egzamin, a narracja pierwszoosobowa doskonale sprawdza się w przypadku bohatera-żeglarza. Fabularna intryga nie jest może pierwszorzędnym majstersztykiem, bo czytelnik po pewnym czasie nabiera dość mocnych podejrzeń co do osoby odpowiedzialnej za kradzież obrazu, ale pewność zyskuje dopiero na samym końcu opowieści. Największymi atutami Lorda morskiego są według mnie właśnie wątki marynistyczne, które decydują o oryginalności tej powieści.

Przywykliśmy już do różnego rodzaju historii o morzach, czytaliśmy już wcześniej także o niejednej intrydze rodzinnej, pogmatwanych zależnościach między rodzeństwem czy stosunkach rodziców z ich potomkami. Niejednokrotnie opowieści te były trzymającymi w napięciu kryminałami i podobnie mają się sprawy z Lordem morskim, tyle że Bernard Cornwell dodał do całej opowieści nutkę przygody, egzotyczne elementy ubarwiające mało oryginalną intrygę, co – ostatecznie – wyszło tej powieści zdecydowanie na dobre.

Lord morski jest więc powieścią, którą czyta się bardzo dobrze i szybko, a czytelnik łatwo utożsamia się z głównym bohaterem i odczuwa do niego sympatię. Kibicując Johnowi w jego trudach możemy miło spędzić kilka godzin i nie będzie to czas zmarnowany.

wtorek, 17 marca 2015

Nabytki marcowe

Ponownie przybyło kilka ciekawych książek, a wśród nich przedpremierowy, niezwykle wyczekiwany przeze mnie egzemplarz "Szczygła" Donny Tartt, która swoją "Tajemną historią" całkowicie mnie urzekła. Natomiast "Szczygła" otrzymałem dzięki uprzejmości Uli z bloga http://u-uleczki.blogspot.com/, za co jestem niezmiernie wdzięczny. Dzięki!