piątek, 15 grudnia 2017

TOMASZ JACEK GRACZYKOWSKI - JOHNNY REZNICK

CYBERPUNK


Kolejna doskonale skonstruowana cyberpunkowa powieść charakterystyczna dla pana Tomasza Jacka Graczykowskiego. Historia rozgrywa się w mocno rozwiniętej przyszłości, kiedy Ziemia zostaje zniszczona przez kataklizmy, a miasta to megawieżowce budowane stożkowo, od najniższych poziomów pod ziemią, w rozpadlinach skalnych, aż po poziomy nadziemne. Ludziom wszczepia się implanty, porządku pilnują maszyny, a o wszystkim można wyczytać w Wirze. Pełna kontrola Neontexu za pomocą gangu Skinnersów. Po kataklizmach nic nie jest takie samo.
Joy jest młodszym bratem hakera Diggera. Kradnie pewne dane, przez co traci życie, ale kopię tych danych otrzymuje też jego dziewczyna, która od tej pory znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Skinnersi kontrolują sprzedaż super dopalacza dosercowego. To na nich poluje tytułowy Johnny Reznick, który na swej drodze spotka Diggera. A wszystko dzieje się w nieustannej ciemności Gruntowni i Podziemia…

poniedziałek, 2 października 2017

"Stacja Centralna", Lavie Tidhar


Autor: Lavie Tidhar
Tytuł oryginału: Central Station
Seria:
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Język oryginału: angielski
Przekład: Michał Jakuszewski
Liczba stron: 320
Wymiary:
ISBN: 978-83-8116-099-5
Wydawca: Zysk i S-ka
Oprawa: twarda
Miejsce wydania: Poznań
Ocena: 4/6

Ostatnio dość mocno nagłośniono w sieci książkę Lavie Tidhara, fantastyczno-naukową Stację Centralną. Powieść ta, ozdobiona miłą dla oka, ciekawie zaprojektowaną okładką, z miejsca zaczęła budzić zainteresowanie czytelników, tym bardziej, że pisze się o niej dość pochlebnie. Mnie samego przyciągnęła do niej tylko i wyłącznie okładka, jak napisałem wyżej ciekawie zaprojektowana, choć – mówiąc szczerze – zbyt dosłownie obrazująca tytuł książki.

Zagłębiwszy się w powieść Lavie Tidhara czytelnik zauważa co i rusz, że pomysły autora tworzące fabułę Stacji Centralnej charakteryzują się pewną zauważalną dawką oryginalności. Ale po kolei.

Cała rzecz rozgrywa się, naturalnie, w przyszłości. W mieście znajdującym się gdzieś pomiędzy Tel Awiwem a Jaffą powstał kosmoport nazwany Stacją Centralną. Jest zamieszkany przez ćwierć miliona ludzi przybyłych z całego świata i stanowi połączenie między zmieniającą się nieprzerwanie Ziemią, kolebką ludzkości, niezmierzonym światem wirtualnym oraz kosmicznymi koloniami, będącymi schronieniem dla ludzi pragnących uciec przed wojną i głodem.

Isobel Chow spotyka się ukradkiem z Robotnikiem Motlem. Określenie robotnik ma tutaj swoisty wydźwięk, gdyż oznacza żołnierza, który zginął walcząc i którego armia przywróciła do życia jako cyborga, by mógł dalej walczyć i ginąć na wojnie jeszcze niejednokrotnie. Motl, jak i setki tysięcy innych ludzi, żyje mając w sobie całe mnóstwo sztucznych części, wszczepionych w ciało implantów. Zabiegi zastępowania wadliwych części ciała sztucznymi nie są w obecnym czasie niczym niezwykłym, podobnie jak istnienie całkowicie samodzielnej i samowystarczalnej sztucznej inteligencji, funkcjonującej jako istoty cyfrowe określane mianem Innych. Granica między człowiekiem a maszyną w powieści Lavie Tidhara wyraźnie ulega zatarciu.

Lekarz Boris Chong po latach wraca z Marsa na Ziemię i zastaje na planecie całkowity chaos. Jego była kochanka Miriam wychowuje dziwnie znajome dziecko, chłopca imieniem Krankie, który potrafi jednym dotknięciem palca podłączyć się do strumienia danych umysłu. Co więcej, Borisa śledzi nieobliczalna wampirzyca danych. Poza tym, jak łatwo daje się przewidzieć,  wszystkie te zdarzenia są powiązane za pośrednictwem Innych, których zmienny strumień świadomości stanowi początek nieodwracalnej zmiany dla całej ludzkości.

W świecie stworzonym przez Lavie Tidhara, w Stacji Centralnej, tak ludzie, jak i maszyny nieprzerwanie się adoptują i ewoluują. Cyberpunkowe elementy fabuły pod pewnymi względami można uznać za pewne wyznaczniki przyszłych zdarzeń w życiu teraźniejszych cywilizacji, gdyż ich prawdopodobieństwo jest wyraźnie widoczne. Nie do końca pewne, oczywiście, jednak mocno wiarygodne, a co za tym idzie – dla czytelnika nie tylko zastanawiające, lecz także bardzo interesujące.

Stacja Centralna Lavie Tidhara okazuje się być powieścią nad wyraz ciekawą, dobrze skomponowaną i napisaną ciekawym, obrazowym stylem. Nie dziwi więc, że zewsząd do internatów docierają na jej temat pochlebne opinie. Lavie Tidhar po prostu wiedział, co robi pisząc Stację Centralną. Kompozycja poszczególnych elementów fabuły, kreacja świata przyszłości i sylwetek bohaterów, a nawet ich profili psychologicznych, wszystko to wyszło autorowi całkiem dobrze, w efekcie kreując powieść oryginalną i niebanalną. Należy również dodać, iż życie w świecie stworzonym przez Lavie Tidhara nie jest sielanką: nie brak w nim zagrożeń, głodu i bólu, a bohaterów współistniejących w Stacji Centralnej raczej ciężko uznać za szczęśliwych i pozbawionych jakichkolwiek trosk. Wręcz przeciwnie, tragizm zdarza się tutaj nader często, zmuszając do refleksji, do zadumy nad tym czy tamtym wydarzeniem, jego zasadnością i znaczeniem.

Lavie Tidhar wykonał dobrą robotę, to trzeba przyznać. Stacja Centralna łączy w sobie wiele oryginalnych (choć czasem również znanych z innych powieści) elementów i jest powieścią udaną, zasługującą na poznanie. Efekt finalny, ostateczna kompozycja pracy Tidhara może się podobać, zwłaszcza tym czytelnikom, którzy od literatury fantastyczno-naukowej spodziewają się treści ambitnych.

TomG



poniedziałek, 12 grudnia 2016

"Mroczna materia", Blake Crouch


Autor: Blake Crouch
Tytuł oryginału: Dark Matter
Seria:
Gatunek: fantasy, fantastyka, science fiction
Język oryginału: angielski
Przekład: Paweł Wieczorek
Liczba stron: 344
Wymiary: 162x237 mm
ISBN: 978-83-65521-78-1
Wydawca: Zysk i S-ka
Oprawa: twarda z obwolutą
Miejsce wydania: Poznań
Ocena: 5/6

Z teorią wieloświatów spotykaliśmy się już niejednokrotnie w przeróżnych formach, czy to w literaturze, czy filmie i grach. Rzeczywistość alternatywna jest motywem popularnym i często eksploatowanym dzięki swej niezwykłej oryginalności, a dodatkowo posiadającym olbrzymi, niemal nieograniczony potencjał do wykorzystania. Nie ma więc niczego dziwnego w tym, że twórcy sięgają po niego i wykorzystują wieloświaty do snucia swych historii.

Dla większości z nas idea życia odmiennego od tego, które rzeczywiście prowadzimy, wydaje się być bardzo atrakcyjną. Bo któż nie chciałby, aby pewne zdarzenia występujące w jego życiu potoczyły się inaczej? Kto nie chciałby cofnąć tego czy tamtego dnia z przeszłości, sprawić, by bieg wydarzeń był inny, bardziej sprzyjający? Albo – patrząc ogólnie – by jego życie było inne, niż jest?

Niejeden z ludzi na pewno pokusiłby się o odmianę swego losu, gdyby dać mu ku temu szansę. Pytanie tylko, czy warto? Bo skąd pewność, że na dłuższą metę zmiany okażą się zdecydowanie bardziej negatywne niż pozytywne, że jeden czyn nie skumuluje łańcucha wydarzeń, jakiego byśmy nie chcieli być uczestnikami? I czy – ostatecznie – alternatywny świat, do którego byśmy trafili, rzeczywiście będzie sprzyjał zmianą w jego obecnej realności?

Bo przecież jeśli założyć, że teoria wielu alternatywnych, równoległych do naszego światów byłaby słuszna, to istniałyby we wszechświecie niezliczone wersje każdego z nas. Jakby tego było mało, każda kolejna zmiana generowałaby kolejne rozgałęzienie w rzeczywistości i tworzyłaby następny i następny równoległy świat. Aż do nieskończoności.

W bardzo nietypowej sytuacji znalazł się bohater Mrocznej materii, powieści ze wszech miar – mimo wykorzystywanej już wcześniej teorii multiświatów – oryginalnej, świeżej i pochłaniającej czytelnika z siłą tornada. Wbrew swojej woli wciągnięty w wir wydarzeń początkowo niezrozumiałych i przerażających, błąka się między równoległymi rzeczywistościami, starając się nadać wydarzeniom taki bieg, jaki miały one wcześniej, przed jego porwaniem, przed momentem, kiedy to znalazł się w odmiennym – lecz jakże bardzo podobnym do tego dotychczas znanego – świecie. Przeciwnie więc do tego, co napisałem powyżej – w tym przypadku bohater nie chce zmieniać swojego życia, a robi wszystko, by odzyskać własne.

Teoretycznie nie ma w tej koncepcji niczego szczególnego, prawda? Jednak Blake Crouch przedstawił całą historię w sposób nowatorski, trzymający w napięciu i pozostawiający czytelnikowi całkiem sporo domysłów. Żywy sposób prowadzenia narracji, dość oszczędne opisy i sprawne operowanie zdaniami krótkimi sprawiają, że Mroczną materię pochłania się w błyskawicznym tempie. Nie da się również nie zauważyć stopnia, w jakim przedstawiana historia została przemyślana, oraz faktu, że wyobraźnia autora zasługuje na solidną pochwałę. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że jest to jedna z najlepiej skonstruowanych i napisanych powieści, jakie zdarzyło mi się w ciągu tego roku przeczytać. Sposób kreowania postaci, a przede wszystkim następujących szybko po sobie wydarzeń, skromne, lecz wyraziste w swej prostocie opisy i podsuwane czytelnikowi stopniowo kolejne elementy układanki decydują o atrakcyjności Mrocznej materii, podobnie zresztą jak nowatorskie wykorzystanie mocno eksploatowanej po dziś dzień teorii wieloświatów.

Zdecydowanie polecam powieść Blake’a Croucha. Nie dość, że pozwala bardzo przyjemnie spędzić czas, to dodatkowo daje także do myślenia, a obserwowanie zmagań głównego bohatera to solidna porcja rozrywki. Ponadto należy zaznaczyć, że powieść została wydana w bardzo atrakcyjnej formie: twarda oprawa została opatrzona dodatkowo lśniącą obwolutą, więc dla kolekcjonerów chcących ozdobić swoją domową biblioteczkę kolejnym miłym dla oczu egzemplarzem będzie w sam raz. Mroczna materia bez dwóch zdań jest warta swojej – wcale nie takiej niskiej – ceny.

piątek, 23 września 2016

"Czerwień. "Misja Brzask", Linda Nagata


Autor: Linda Nagata
Tytuł oryginału: The Red: First Light
Seria: Czerwień
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Język oryginału: angielski
Przekład: Mirosław P. Jabłoński
Liczba stron: 416
Wymiary: 132 x 202 mm
ISBN: 978-83-8062-002-5
Wydawca: Rebis
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Miejsce wydania: Poznań
Ocena: 4/6

Linda Nagata to autorka książek o tyleż oryginalnych, co intrygujących. Dotychczas miałem przyjemność czytać – już dobrych parę lat temu – jej poprzednią powieść, Struktor Bohra, wydaną pod koniec XX wieku przez wydawnictwo Zysk i S-ka, za którą otrzymała nagrodę Locusa przyznawaną najlepszemu debiutowi. Nieco później, w roku 2000, jej twórczości, a konkretnie opowiadaniu Boginie, ponownie przyznano nagrodę, tym razem Nebulę. Już wtedy każdy fan fantastyki naukowej musiał przyznać, że Linda Nagata jest autorką niepoślednią, mającą wiele do przekazania i bez wątpienia zasługującą na uznanie.

Niedawno poznańskie wydawnictwo Rebis wypuściło na rynek pierwszą część nowej trylogii autorki, zatytułowanej prosto, ale i tajemniczo: Czerwień. Naturalnie na rynku czytelniczym od razu zawrzało, tym bardziej, że szumnie rozeszła się wiadomość o nominowaniu Czerwieni do prestiżowych nagród: Nebuli (ponownie) i nagrody Johna W. Campbella. Od momentu, w którym dowiedziałem się o tych niezaprzeczalnie ważnych faktach, chciałem – jakże by inaczej – Czerwień przeczytać. Nie musiałem długo czekać, by pierwszy tom trylogii, Czerwień. „Misja Brzask” (tytuł w polskim przekładzie) trafił w moje spragnione kolejnej dawki science fiction ręce.

Linda Nagata znana jest już z tego, że kreuje zaawansowane technologicznie, z bardzo mocnym naciskiem na nanotechnologię, światy przyszłości. W przypadku Czerwieni otrzymujemy historię opowiedzianą z punktu widzenia żołnierza armii Stanów Zjednoczonych, porucznika Jamesa Shelleya, służącego w wojsku po to, by uniknąć odsiadywania wyroku w więzieniu. Początkowo jego służba na wyludnionych terenach przebiega bez większych komplikacji, ale jak łatwo się domyśleć, spokój nie może trwać wiecznie: wskutek ataku na bazę Shelley doznaje poważnych obrażeń i zostaje przeniesiony z terenów zagrożonych atakami nieprzyjaciela. Ma dwa wyjścia: poddać się cyborgizacji, aby móc nadal służyć armii, lub trafić do więzienia. Tej drugiej możliwości Shelley w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, dlatego postanawia kontynuować służbę, nawet jeśli w skutek tej decyzji będzie musiał stać się królikiem doświadczalnym wojskowych naukowców.

Fabuła Czerwieni rozwija się dynamicznie, już od samego początku książki żaden czytelnik nie będzie narzekał na nudę. Losy głównego bohatera – opowiadane w pierwszej osobie – wciągają, a wojskowe życie jego samego i towarzyszących mu postaci jest urozmaicone i pełne żywiołowej akcji. Co ważne, autorka nie skupiła się na samym tylko dynamizmie, ale sporo pracy włożyła także w nakreślenie profilu psychologicznego Shelleya, przedstawiając go czytelnikowi nie tylko jako maszynę bojową zdolną pokonać wszystkie przeciwności, ale również jako dręczonego wątpliwościami człowieka, nie do końca panującego nad swoim własnym życiem.

Ci z czytelników, którzy spragnieni są cyberpunkowych rozwiązań i zaawansowanej nanotechnologii, czyli – jednym słowem – nanopunku, nie będą zawiedzeni: w powieści spotkamy się z nanoskalpami, endoszkieletami zwanymi „martwymi siostrami”, cybernetycznymi protezami – wszystkim tym, co dla cyberpunku charakterystyczne. Poza tym jednak – co istotne – Linda Nagata serwuje czytelnikowi fabułę niebagatelną, rozwijaną stopniowo, w której wiele rzeczy pozostaje jeszcze do odkrycia.

Czerwień. „Misja Brzask” jest bardzo intrygującym, pozostawiającym wiele znaków zapytania otwarciem trylogii, skierowanej nie tylko do zwolenników cyber- i nanopunku, lecz także do fanów fantastyki militarnej i ogólnie szeroko pojętej fantastyki naukowej. Dlatego polecam pierwszą odsłonę trylogii Lindy Nagaty każdemu czytelnikowi rozmiłowanemu w science fiction, bez względu na istniejące podziały podgatunkowe. Warto. Tym bardziej, że zanosi się na to, że będzie jeszcze ciekawiej. 

niedziela, 7 sierpnia 2016

"Red rising: Gwiazda zaranna", Pierce Brown


Autor: Pierce Brown
Tytuł oryginału: Morning star
Seria: Red rising
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Język oryginału: angielski
Przekład: Małgorzata Koczańska
Liczba stron: 592
Wymiary: 147 x 208 mm
ISBN: 978-83-64030-82-6
Wydawca: Drageus Publishing House
Oprawa: miękka z zakładkami
Miejsce wydania: Warszawa
Ocena: 5/6

Już jakiś czas minął od wydania Złotego syna, drugiej części cyklu science fiction Pierce’a Browna. Tom trzeci serii, Gwiazda zaranna, kontynuuje wątki rozgrywające się w poprzedniej odsłonie przygód Darrowa i trzeba przyznać, że już od samego początku z dużą siłą wciąga czytelnika w wir wydarzeń.

Darrow au Andromedus znowu jest w tarapatach, i to bardzo poważnych. W wyniku zdrady trafia do niewoli Szakala, Adriusa au Augustusa, ArcyGubernatora Marsa. Przez trzy miesiące jest przesłuchiwany i manipulowany, a gdy już wyjawia wszystkie potrzebne Szakalowi informacje i zdradza mu nawet prawdę o tym, że w rzeczywistości wcale nie jest jednym ze Złotych, lecz Czerwonym, górnikiem, przeżywa kolejne dziewięć miesięcy nieludzkich tortur w ciemności i samotności. Żądny zemsty, okrutny Szakal odwraca produkcję ciała Darrowa, co w efekcie powoduje, że Kosiarz staje się cieniem samego siebie: kościstym, obciągniętym skórą szkieletem, niezdolnym już do czynów, których dokonywał przed popadnięciem w niewolę.

Sprzymierzeńcy Kosiarza nie zapominają o nim. Pomimo manipulacji informacyjnych Szakala, zwolennicy Aresa dowiadują się, że Darrow nadal żyje. Jego dawny przyjaciel, Servo, wysyła Holiday i Trigga, by uwolnili Darrowa z niewoli. W trakcie ucieczki Kosiarz decyduje, że zabiorą ze sobą także Victrę, podobnie jak on do tej pory więzioną i torturowaną. Decyzja ta będzie brzemienna w skutki, jednak Kosiarz nie potrafi pozostawić sprzymierzeńca na pastwę losu.

Tak zagłębiamy się w dalszy ciąg przygód walecznego Kosiarza. Pierce Brown nie daje czytelnikowi czasu na złapanie oddechu: akcja powieści rwie do przodu, czasem tylko zwalniając, ale jeśli już, to na krótko. Trup ściele się gęsto, a nad wszechświatem wisi widmo kolejnej wojny. Tragiczny los Darrowa pogłębia do niego sympatię czytelnika, a jakby nie patrzeć, autor nie szczędzi temu bohaterowi bólu i cierpienia. Jak więc łatwo można zauważyć, ci czytelnicy, którzy polubili już dzięki dwóm poprzednim tomom serię Red Rusing, trzecią jej odsłoną będą – śmiem twierdzić – mocno ukontentowani. Gwiazda zaranna jest solidną dawką wciągającej przygody i akcji.

Przyznam, że choć i mnie podoba się całkiem twórczość Pierce’a Browna, to jednak cykl Red rising nie spełnia w pełni moich oczekiwań. Styl autora nie do końca mi odpowiada, czegoś mi w kreacji postaci i wydarzeń brakuje, cała trylogia mogłaby zostać skomponowana nieco inaczej, ale to tylko moje własne subiektywne zdanie. Całość jako pełna akcji, fantastyczna przygoda osadzona w świecie nieustającej rywalizacji i powszechnego okrucieństwa doskonale spełnia swoją rolę, wciągając czytelnika i rzucając go w wir wydarzeń. Darrowowi nie da się nie kibicować w jego zmaganiach z przeciwnikami, nie da się nie dostrzec także tego, że ten bohater tragiczny jest wyjątkowo zdeterminowany i nie cofnie się przed niczym, by zrealizować przyświecające mu cele. Czytelnik śledzi jego losy z zapartym tchem i za to z pewnością należy się Pierce’owi Brownowi pochwała, nawet jeśli zdarzenia odarte zostały ze zdroworozsądkowego realizmu. Powiedzmy więc jasno na koniec: ostatnio tom trylogii Red rising spełnia oczekiwania czytelnika w stu procentach, jeśli więc jesteście już po lekturze dwóch poprzednich części, sięgnięcie po trzecią będzie dla Was tylko czystą formalnością.

poniedziałek, 18 lipca 2016

"Przyszła na Sarnath zagłada", H.P. Lovecraft


Autor: Howard Philips Lovecraft
Tytuł oryginału:
Seria:
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Język oryginału: angielski
Przekład: Maciej Płaza
Liczba stron: 626
Wymiary:
ISBN: 978-83-7731-237-7
Wydawca: Vesper
Oprawa: twarda
Miejsce wydania: Czerwonak
Ocena: 6/6

Myślę, że takiej popularności, jaką darzą go dzisiaj czytelnicy rozmiłowani w literaturze grozy, Howard Philips Lovecraft za życia nie spodziewał się nawet w swoich najbardziej fantastycznych snach. Aktualna sytuacja wcale nie musi dziwić, gdyż obecna popularność tekstów HPL’a dowodzi, że to nie utwory Lovecrafta musiały dojrzeć do jego czasów, lecz współcześni mu ludzie nie dojrzeli po prostu do jego nietuzinkowej twórczości.

Przyszła na Sarnath zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne jest drugim już zbiorem opowiadań H.P. Lovecrafta wydanym przez wydawnictwo Vesper. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Zgrozy w Dunwich i innych przerażających opowieści, pierwszego zbioru tekstów, Przyszła na Sarnath zagłada zostało wydane zaiste imponująco: twarda okładka ozdobiona odpowiednio mroczną ilustracją, klimatyczne grafiki we wnętrzu książki, ponad sześć setek stron; wszystkie te elementy składają się na tom cieszący oczy właściciela już samym swym widokiem, o zawartości niezwykłej i niepowtarzalnej.

Na zawartość zbioru Przyszła na Sarnath zagłada składa się całkiem intrygujący dobór tekstów: wewnątrz książki czytelnik odnajdzie dwadzieścia trzy opowiadania, ale nie tylko. Poza nimi wydawnictwo zamieściło również – wydany niegdyś jako samodzielna książka – sławny już dzisiaj esej Samotnika z Providence, zatytułowany Nadprzyrodzona groza w literaturze, bardzo ciekawy tekst pochodzący z roku 1927 i ujawniający szerokie spojrzenie Lovecrafta na wiele zagadnień związanych z literacką grozą właśnie. Poza tym na końcu zbioru wydawnictwo Vesper zamieściło także obszerną bibliografię i Posłowie Macieja Płazy, z każdej strony chwalonego za przekłady tekstów HPL’a. Jakby więc nie spojrzeć na wydanie Przyszła na Sarnath zagłada, czytelnik powinien być bardzo usatysfakcjonowany zawartością tego zbioru.
Jeśli zaś chodzi o kwintesencję tomu, mianowicie opowiadania Lovecrafta, w tej materii czytelnik również otrzymuje zestawienie mocno intrygujące. Wśród tekstów znajdziemy te bardziej znane, jak na przykład otwierający tom Grobowiec, a dalej Ogar, Zimno i wyśmienity Coś na progu, jak również utwory nieco mniej już dzisiaj pamiętane. Ich różnorodna tematyka, począwszy od klasycznej grozy, a skończywszy na niezwykle plastycznych sennych kosmicznych wizjach, ukazuje twórczość HPL’a z wielu stron, dając czytelnikowi dobre wyobrażenie o niebanalności i szerokim spektrum twórczości Samotnika z Providence.

Jeśli chodzi o moje subiektywne zdanie, to przyznam, że Przyszła na Sarnath zagłada jest zbiorem tekstów nieco mniej ciekawym niż jego poprzednik, Zgroza w Dunwich i inne przerażające historie. W tomie pierwszym zawarto według mnie jedne z najlepszych tekstów, jakie Lovecraft kiedykolwiek napisał, w tomie drugim zaś – utwory uzupełniające jego twórczość, wymieszane z tymi już znanymi i lubianymi. Wyraźnie więc widać, że dobór tekstów do obu tomów był zabiegiem celowym i przemyślanym, oraz to, że oba tomy opowiadań stanowią swoje uzupełnienie. Praca, jaką wydawnictwo Vesper włożyło w ich powstanie, jest bez wątpienia godna pochwały i z pewnością doceni to każdy zwolennik twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta.

Wszystkim zainteresowanym literacką grozą polecam oczywiście Przyszła na Sarnath zagłada, a fani Lovecrafta powinni umieścić ten obszerny tom w swoich zbiorach koniecznie, nawet jeśli mają opublikowane w zbiorze opowiadania już w innych, nieco starszych przekładach. W mojej kolekcji narosło do tej pory kilkadziesiąt tomów z opowiadaniami HPL’a, a mimo to nie mogłem odmówić sobie posiadania dwóch pozycji sygnowanych znakiem firmowym Vesper. Obok książki takiej jak ta nie sposób przejść obojętnie.

czwartek, 2 czerwca 2016

"Mroczne karty historii kościoła katolickiego", Michael Kerrigan


Autor: Michael Kerrigan
Tytuł oryginału: A Dark History: Catholic Church
Seria:
Gatunek: literatura faktu
Język oryginału: angielski
Przekład: Michał Kompanowski
Liczba stron: 240
Wymiary: 165x230 mm
ISBN: 978-83-11-13915-2
Wydawca: Bellona
Oprawa: twarda
Miejsce wydania: Warszawa
Ocena: 4/6

Ostatnimi czasy coraz częściej słyszy się znacznie mniej pozytywne niż jeszcze dekadę czy dwie temu opinie o działalności kościoła katolickiego w naszej polskiej – jakże katolickiej właśnie, pełnej szacunku dla tej instytucji – świadomości. Wiele rzeczy mogło mieć wpływ na ten spadek praktykowania wiary chrześcijańskiej w kościołach, ale trzeba przyznać, że jest to fakt niezaprzeczalny: ludzie stopniowo odwracają się od kościoła. I choć sam nie mam wglądu do żadnych statystyk dotyczących zmniejszającej się liczby uczęszczających na katolickie msze, to jednak wystarczy rozmowa z otaczającymi nas ludźmi, by stosunkowo szybko stwierdzić, że instytucja kościoła katolickiego nie jest już tym samym, czym była w świadomości polskiego społeczeństwa kiedyś.

Kontrowersyjne tematy kościoła katolickiego są poruszane nie tylko w rozmowach, ale także w filmach i literaturze. Przykładem na to może być niedawno zrealizowany, oskarowy film Spotlight, dotykający tematyki pedofilii w kościelnych kręgach, oraz wiele, wiele opracowań literackich, popartych wywiadami, analizami i faktami dokumentującymi to, czego ludzie kościoła dopuszczali się w bliższej i dalszej przeszłości. Dla przykładu warto wspomnieć o bulwersującej, wrzynającej się w pamięć książce Ekke Overbeeka – korespondenta holenderskich i belgijskich mediów w Polsce – zatytułowanej Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim kościele mówią.

Kolejną książką, która porusza problematyczność działań kościoła katolickiego, jest bogato ilustrowana, wydana na kredowym papierze i w twardej okładce książka opisująca starsze i nowsze dzieje kościoła katolickiego, zatytułowana Mroczne karty historii kościoła katolickiego. Schizmy, wojny, inkwizycje, skandale i korupcja. To niezbyt obszerne, bo zaledwie dwustuczterdziestostronicowe dzieło Michaela Kerrigana ukazuje czytelnikowi często skrywaną prawdę o dwóch tysiącach lat istnienia chrześcijaństwa. Począwszy od prześladowań pierwszych chrześcijan w starożytnym Rzymie, poprzez grozę polowań na czarownice i mrożące krew w żyłach czasy Inkwizycji, a skończywszy na dwudziestowiecznej współpracy papieskiej z nazistami w okresie trwania II wojny światowej, Kerrigan prowadzi czytelnika śladami wydarzeń skandalicznych i budzących w odbiorcy bunt. Historyczne wydarzenia, poparte zamieszczoną w książce bibliografią, sprawiają wrażenie bardzo autentycznych i dokładnie przeanalizowanych, a wyobraźnię czytelnika pobudzają dodatkowo liczne ilustracje i zdjęcia, nie tylko czarno-białe, ale i kolorowe. Przyznam szczerze, że w opracowaniu tym zabrakło mi dosadniejszej i bardziej rozbudowanej warstwy tekstowej, którą swobodnie można było poszerzyć, dokładając temu opracowaniu  stron, ale w zasadzie to nie ma tu na co narzekać – już samo wydanie książki Kerrigana cieszy oczy jej posiadacza, a dla tych z Was, których interesują kontrowersyjne wydarzenia mające miejsce w długiej historii kościoła katolickiego, opracowanie Michaela Kerrigana będzie lekturą wręcz obowiązkową. Polecam.