Recenzja pierwszego tomu Dziecko z gwiazd tutaj: http://rebookblog.blogspot.com/2012/11/thorgal-dziecko-z-gwiazd-amelie-sarn.html
W listopadzie poprzedniego roku przeczytałem pierwszy tom przygód Throgala, zatytułowany Dziecko z gwiazd, po lekturze którego nabrałem apetytu na dalsze części serii. Opowieści, które były wcześniej dostępne jedynie jako komiks, dzięki wydawnictwu Egmont dostaliśmy także w formie książki, co – powiem szczerze – bardzo mnie cieszy. Są one uzupełnieniem legendarnej już serii komiksowej i tak właśnie należy je traktować.
W listopadzie poprzedniego roku przeczytałem pierwszy tom przygód Throgala, zatytułowany Dziecko z gwiazd, po lekturze którego nabrałem apetytu na dalsze części serii. Opowieści, które były wcześniej dostępne jedynie jako komiks, dzięki wydawnictwu Egmont dostaliśmy także w formie książki, co – powiem szczerze – bardzo mnie cieszy. Są one uzupełnieniem legendarnej już serii komiksowej i tak właśnie należy je traktować.
Ktoś
mógłby się doczepić, że pani Sarn nie wprowadza do przygód komiksowego bohatera
niemal nic nowego. Zgodzę się z tym, jednak jeśli przyjąć jedyne słuszne i
prawdziwe założenie, że książka jest alternatywną formą komiksu, to nie ma się
tutaj czego czepiać. Autorka serwuje nam po prostu to, co w większości
widzieliśmy w wydawanych od ponad trzech dekad komiksów. Ale cóż z tego? Forma
książkowa stanowi bardzo ciekawe rozwiązanie, już choćby z tego względu, że
rysowane przygody Thorgala śledziłem kilkanaście lat temu i teraz ich po prostu
nie pamiętam. Lektura dwóch tomów serii książkowej przypomniała mi je, owszem,
lecz wcale nie umniejszyła przyjemności czytania. W najmniejszym stopniu. Losy
Thorgala i Aaricii są tak wciągające, że książki chłonie się jak świeże
bułeczki. Czy też, w moim akurat przypadku, raczej jak świeże hamburgery.
Jednak
przejdźmy do drugiego tomu serii. Wyprawa
do krainy cieni ukazuje nam bohatera nieco starszego. Thorgal i Aaricia
osiedlają się w małej rolniczej wiosce, uciekając od wikingów i wszystkich
przykrych zdarzeń, jakie ich w przeszłości spotkały. Aaricia jest w ciąży, więc
czekając na poród, zakochani żyją spokojnie i prowadzą gospodarstwo. Thorgal
pomaga Calebowi, gospodarzowi, który udzielił im schronienia, nie zauważając,
że córka rolnika, Shaniah, jest w nim zakochana. Młoda i niemądra dziewczyna
ślepo wierzy, że kiedyś będą razem, że uciekną z wioski i będą żyli długo i
szczęśliwie, niepomna na to, że wojownik już ma swoją ukochaną.
Któregoś
wieczoru Thorgal spotyka dziewczynę na plaży. Shaniah wyznaje mu swoje uczucia,
lecz on odtrąca ją. Wściekła i poniżona, zabiera jego konia i ucieka. Jakiś
czas później z zarośli rzuca się na nią mężczyzna. Zabiera jej rumaka i sam na
nim odjeżdża. Jest to Galathorn, wychowanek władcy twierdzy Brek-Zarith,
Shardara Potężnego. Więziony od dziecka w twierdzy i poddawany eksperymentom,
Galathorn nienawidzi Shardara i przysięga mu zemstę. Teraz, kiedy już udało mu
się z pomocą pewnego czarownika uciec, pragnie odzyskać tron, który należy do
niego.
Dzień
później do wioski przybywają żołnierze ścigający zbiega. W akcie zemsty Shaniah
mówi im, że Thorgal dał konia uciekinierowi, a żołnierze pojmują go i zabierają
na statek, by Veronar, syn Shardara i ich pan, osądził, co z nim zrobić. W
efekcie Thorgal doprowadza do śmierci załogi i Veronara, a Ewing, dowódca
żołnierzy, ucieka i wraca do wioski. Pali domy i zabija ludzi, by
pojmać ukrywającą się Aaricię, jednak kobieta ucieka mu. Nieszczęśliwie wpada
do morza, z którego nieprzytomna zostaje wyłowiona przez ludzi Shardara i
zabrana do jego twierdzy.
Thorgal
sądzi, że jego ukochana zginęła. Wszystko traci dla niego znaczenie. Jednak po
czterech latach czarownik, który dopomógł Galathornowi w ucieczce z
Brek-Zarith, przybywa do niego i zwraca mu nadzieję na odzyskanie Aaricii…
To,
co opisałem, to zaledwie preludium do mnogości przygód, jakie Thorgal przeżywa
w drugim tomie serii. Wyprawa do krainy cieni zawiera znacznie więcej żywej
akcji niż tom pierwszy, ciągle się coś dzieje, nie ma chwili wytchnienia.
Pochłonąłem książkę błyskawicznie, tym bardziej, że nie jest to grube
tomiszcze, gdyż ma tylko nieco ponad dwieście stron. Za mało. Powinna być
znacznie grubsza.
Jeśli
lubicie książki pełne przygód, to jest to książka idealna na jeden, góra dwa
wieczory. Mnie drugi tom serii nie zawiódł, choć fakt, pierwszy wydawał się
ciekawszy przez to, iż autorka dokładniej przedstawiała w nim bohaterów i ich
otoczenie, a mniej skupiała się na samej akcji powieści.
Co
do wydania, to wyraźnie widać, że cała seria zostanie wydrukowana w tym samym
stylu, łącząc tekst z ilustracjami na kredowym papierze i tymi otwierającymi
każdy rozdział. Nawiązania do komiksu pozostaną więc bardzo silne przy każdym
kolejnym tomie, a wszystkie następne części swym wyglądem będą zdobić półki fanów przygód
Thorgala. I na koniec: czytanie w tej formie o przygodach komiksowego bohatera to sama
przyjemność.
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz