Ostatni numer
„Cosia” przyciągnął mnie znacznie silniej niż poprzednie z jednego tylko
względu: jego tematem przewodnim jest cyberpunk. Wiecznie mi go mało, a
niedosytu nie zaspokaja niestety większość książek i filmów, w których cyberpunkowe
naleciałości można zauważyć.
Zawsze najbardziej przemawiał do
mnie cyberpunk w swojej najczystszej formie: dystopia, wszczepy, megakorporacje
i hakerzy, mrok, informatyczny chaos, genetycznie modyfikowani ludzie i
niepowtarzalny klimat. Dzisiaj rynek tak literacki, jak i filmowy oferuje nam
różne odmiany tego, co zapoczątkował William Gibson, co pokazano w Johnnym Mnemonicu czy Blade Runnerze. Był czas Matrixa, Robocopa, Hardware, Tronu i Terminatora, ale niezależnie od tego, o czym marzą elektryczne
owce, numer 7 „Cosia” dotyka wielu obliczy cyberpunka.
Przede wszystkim zawiera ciekawy
artykuł o Williamie Gibsonie, prekursorze cyberpunkowej literatury, wizjonerze
i kreacjoniście. Jak dla mnie, jest to największy plus numeru, choć – trzeba
przyznać – ten biograficzny artykuł specjalnie odkrywczy nie jest, to i tak skutecznie
przybliża postać tego niezwykłego pisarza. Przyjemnie czyta się o tym, jak
jednostka i jej oryginalna wizja może zmienić ludzkie postrzeganie, ale także
oblicze literatury fantastyczno - naukowej.
Było do przewidzenia, że artykuł o
Gibsonie znajdzie się w tym numerze „Cosia”. Dało się także założyć z bardzo
dużym prawdopodobieństwem, że przeczytamy również o tytułach najbardziej
znanych i popularnych produkcji filmowych, jak Matrix i Blade Runner.
Poza nimi jednak znalazło się w „Cosiu” także kilka mniej znanych
przedstawicieli kina cyberpunkowego i teksty te mogą poszerzyć wiedzę
czytelnika o tytuły nie pochodzące z USA, ale z Japonii, Rosji i Niemiec. Taki Tetsuo: The Iron Man w reżyserii
Tsukamaoto i Ghost In The Shell wraz
ze sławetną Akirą niektórym z nas są
dzisiaj dobrze znane, lecz na pewno nie wszystkim. Inaczej może wyglądać sprawa
z produktami pochodzącymi z Niemiec i Rosji: filmem Welt am Dracht i książkami
rosyjskiego pisarza Tjurina. O nich mogli nie słyszeć dotąd ci młodsi maniacy
cyberpunka. Zresztą bardzo interesujący jest artykuł o rosyjskim cyberpunku
właśnie, traktujący o wizjach pisarzy ze wschodu i ich literackich dokonaniach.
Nie zabrakło również przedstawicieli
polskiego cyberpunka, czyli oczywiście Michała Przybyłka, wywiadu z nim oraz
długiego opowiadania. Dla fanów Gamedeca
lektura obowiązkowa.
Sylwia Błach napisała artykuł o
modzie w cyberpunku, Przemysław Pieniążek natomiast o Robocopie. Nie ustrzegł się od spojlerowania, ale dla mnie wyszło
na plus, bo nie wiedziałem, że ktoś pracuje nad nową odsłoną przygód
mechanicznego gliny, a teraz już mam tego świadomość. Niecierpliwość będzie
mnie zżerać, niestety, aż to coś nie pojawi się wreszcie na ekranach kin i na
własne oczy nie ujrzę, czy odgrzewany kotlet był wart zachodu, czy może
sprowadzili go tylko do ferii wizualnie atrakcyjnych efektów komputerowych i
naciąganej akcji.
Nie ma sensu opisywać całej
zawartości numeru. Jako ciekawostkę dodam, że znalazły się w nim także teksty
niewiele mające wspólnego z cyberpunkiem, podane przez redaktorów dla urozmaicenia
głównego dania. Kilka z nich dla mnie osobiście to coś, na co szkoda było
miejsca, jak na przykład Pieprzyć książki
Jakuba Ćwieka, Idź do piekła, lalko
wściekła Pisuli czy komiks Rafała Szłapy i drugi, Krzysztofa Chalika. Co do
Tequili natomiast to w ogóle szkoda słów…
Kilka ciekawych tekstów „Coś”
zawiera, fakt. Mogło jednak być znacznie ciekawiej. A co z hitem ostatnich
miesięcy, kolekcjonerską grą karcianą Android
Netrunner LCG? Niczego bardziej cyberpunkowego obecnie na topie nie ma,
mało tego – Netrunner to czysty
cyberpunk, i choć w wersji polskiej wydany dopiero teraz, to tytuł ten znany
jest już od wielu lat. Artykuł o grze zdecydowanie powinien się w tym numerze
„Cosia” znaleźć, zamiast tego jednak dostaliśmy tekst o innej, nie wydawanej
już karciance Shadowrun. Jeszcze co
prawda nie zapomnianej, ale odchodzącej powoli w niebyt i zdecydowanie nie tak
bardzo typowo cyberpunkowej, jak Android.
To tylko jednak moje małe widzi mi
się. Ogólnie całość prezentuje się ciekawie, została także urozmaicona kilkoma
punktami, więc każdy na pewno znajdzie jakieś małe „coś” dla siebie. Nierówny
poziom tekstów może nieco razić, korekta szwankuje, ale to da się przeżyć, choć
przy siódmym numerze czasopisma takie rzeczy powinny już zniknąć. Zwłaszcza
błąd ortograficzny w jednym z artykułów, bo to już małe przegięcie.
Osobiście fanem „Cosia” jakimś tam
wielkim nie jestem; kupiłem z ciekawości dwa pierwsze numery, których zresztą
całych do dzisiaj nie przeczytałem, no i ten siódmy, wiadomo dlaczego. Cena na
szczęście jest przystępna jak na te 138 stron, za co należą się ukłony w stronę
redakcji. Jeśli skupią się w przyszłości na bardziej aktualnych tytułach,
zamiast hurtowo wyciągać z zapomnianych partycji niemalże same stare pliki, to
pewnie rzucę jeszcze okiem na zawartość przyszłych numerów.
Cyberpunkim zainteresowałam się dość niedawno i aktualnie cyztam książkę z tegoz gatunku... Klimat mi odpowiada, fabuła dośc mocno powikłana, ale ogólnie nie jestem na "nie"
OdpowiedzUsuńSkoro ten nurt literacki interesuje Cię od niedawna, to ten numer czasopisma przybliży Ci jego klasyki ;-)
OdpowiedzUsuńOsobiście o cyberpunku wcześniej nie słyszałam, ale chyba nie jest to gatunek w którym mogłabym się zatracić :)
OdpowiedzUsuń+
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award!
Więcej informacji na www.behind-cover.blogspot.com
Zapraszam do udziału :)
Cyberpunk jest bardzo oryginalny, to fakt. Może i o nim nie słyszałaś, ale na pewno już się z nim zetknęłaś, chociażby w "Matrixie" i innych filmach ;-)
UsuńDziękuję Ci bardzo za nominację ;-) Jeśli tylko uda mi się znaleźć czas, aby odpowiedź na pytania, i jedenaście blogów do kolejnych nominacji, to na pewno to zrobię ;-)