No
tak… Czytanie trylogii Millennium skończone,
niestety… Na szczęście książki te mają już swoje miejsce na jednym z moich
regałów, są i będą zawsze pod ręką, więc kiedy tylko znowu przyjdzie mi ochota
na obcowanie z twórczością Larssona, będzie wystarczyło tylko sięgnąć i
zagłębić się w tom pierwszy… Na razie jednak jestem świeżo po lekturze
trzeciego, więc jest teraz jak najbardziej odpowiedni czas na to, by zabrać się
za pisanie jego recenzji.
A
jest o czym pisać. Ostatni tom trylogii zawiera prawie osiemset stron, na
których poznajemy dalsze dzieje Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista. Nasza
wyjątkowo oryginalna bohaterka trafia do szpitala Sahlgrenska w Göteborgu,
trzykrotnie postrzelona, ledwo żywa, z pociskiem tkwiącym ciągle w jej głowie.
Natychmiast operuje ją doktor Anders Jonasson, któremu udaje się wyjąć kulę z
jej czaszki i uratować od śmierci. Wiele następnych dni Lisbeth spędzi w
szpitalu właśnie, leżąc dwa pokoje od swojego ojca, którego nie udało jej się
zabić. Nikt nie może jej odwiedzać, bo jest przecież poszukiwanym w całej
Szwecji przestępcą.
Mikael
Blomkvist ciągle stoi po stronie Lisbeth, wierny i oddany, jak przystało na
prawdziwego przyjaciela. Starając się dowieść jej niewinności, współpracuje z
policją w śledztwie, ale bierze udział także w drugim, które prowadzą osoby
postawione znacznie wyżej niż policja. Redakcja Millennium przygotowuje się do druku książki Daga Svenssona o
traffickingu, a Mikael pracuje również nad
kolejną książką o tajemniczym tytule Sekcja.
Książka ta ma opowiadać historię działającej poza prawem tajnej komórki szwedzkich
organów, komórki, którą nazwano Specjalną Sekcją Analiz, a która od wielu lat
zajmowała się opieką nad Aleksandrem Zalachenko, rosyjskim szpiegiem, mordercą
i… ojcem Lisbeth Salander.
Trwają
przygotowania do procesu Lisbeth. Siostra Mikaela, Annika Giannini, zgodziła
się reprezentować ją w sądzie. Czas ucieka, bo w chwili, gdy lekarze wypiszą
Salander ze szpitala, trafi do aresztu i na salę sądową. Jednak do tego czasu
wiele osób musi zaangażować się w całą sprawę, gdyż jej konsekwencje mogą być
katastrofalne dla całego kraju. Współpracę z Mikaelem podejmuje szef wydziału
ochrony konstytucji, Thorsten Edklinth, a także oddelegowana do tego zadania
Monika Figuerola. Jakby tego było mało, w całym dochodzeniu bierze nawet udział
minister sprawiedliwości…
Stieg
Larsson w Zamku z piasku, który runął
przenosi nas w zupełnie inne wymiary, przesiąknięte służbowymi manipulacjami i
układami. Obrazuje nam fałsz służb bezpieczeństwa, niewłaściwe działania
prokuratury czy lekarzy, którzy sprzeniewierzają się swej przysiędze, etyce i
moralności. Larsson w efekcie piętnuje każdy grzech, nawet te stare już, nie
pozwalając, by winny uszedł karze. Bo czy minął rok, czy ćwierćwiecze,
sprawiedliwości musi stać się zadość…
Trzecia
część trylogii różni się dość mocno od dwóch poprzednich, między innymi tym, że
większą jej część stanowią opisy działań wydziału ochrony konstytucji, Mikaela
i ich wspólnego wroga, starzejących się, lecz nadal bezwzględnych członków
Sekcji. Larsson musiał cofnąć się do lat wczesnej młodości Lisbeth, musiał
dołożyć nowych elementów do układanki, żeby mogły wszystkie wskoczyć na swoje
miejsce i ukazać nam całokształt zdarzeń. Przez prawie osiemset stron prowadzi
nas do szczęśliwego zakończenia, i choć przyznam szczerze, że nie jestem fanem happy endów, to w tym przypadku jest on
jak najbardziej wskazany. A nawet pożądany, bo to, co spotykało Lisbeth
Salander, musiało przecież wreszcie się skończyć.
Zamek z piasku, który runął jest
doskonałym zwieńczeniem trylogii. Być może niektórych ta część nie będzie
wciągała tak bardzo, jak poprzednie, jeśli jednak chodzi o moje odczucia, to
jest ona również bardzo dobra. Jest wynikową zdarzeń znanych z poprzednich
tomów, wyjaśnieniem dla nich łączącym razem wszystkie elementy. Dla mnie osobiście
ciekawa, nawet jeśli dostajemy w niej trochę mniej samego Mikaela i Lisbeth. Co
istotne, nie sposób nie zauważyć, że Larsson włożył w ostatnią część najwięcej
pracy, uzasadniając zdarzenia, przedstawiając nam nowe osoby dramatu i tkając
fabułę w ten swój oryginalny, mistrzowski sposób.
Diagnoza?
Millennium
jako całość, jako trylogia, jako oddzielne części, wszystkie razem i każda z
osobna, przedstawiają sobą prawdziwy majstersztyk literacki i bez wątpienia
zasługują na najwyższą możliwą ocenę.
6/6
Zamieszczone
zdjęcia pochodzą ze szwedzkiego, trzyczęściowego filmu opartego na powieści,
który jest jej doskonałym ekranowym odzwierciedleniem. Gorąco polecam.
Ja niebawem zabiorę się za pierwszy tom, więc cała przyjemność przede mną ;) Cieszę się z tego bardzo!
OdpowiedzUsuńSuper. Już Ci zazdroszczę pierwszego czytania... ;-)
UsuńKsiążka wspaniała, film też bardzo ciekawy, momentami przydługi, ale dość wiernie odtworzony.
OdpowiedzUsuń