środa, 5 czerwca 2013

"Koszmary i fantazje - listy i eseje", H.P. Lovecraft



                Wszyscy wiemy, jak to jest być fanem, prawda? Fanem zespołu, muzyka, aktora, pisarza – kogoś, kto swoimi umiejętnościami, cechami charakterystycznymi, wyglądem czy wirtuozerią w danej dziedzinie imponuje nam tak bardzo, że niejednokrotnie nas po prostu zdumiewa. Ja również doskonale wiem, jak to jest być wielbicielem. W tym przypadku: miłośnikiem  literackiej twórczości Howarda Philipsa Lovecrafta, Samotnika z Providence, jednego z największych twórców weird fiction.

                Poziom literackich umiejętności HPL’a przestał mnie zdumiewać już lata temu, gdyż po przeczytaniu kilku pierwszych zbiorów opowiadań doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, na jak wysokim pułapie te umiejętności się znajdują. W kwestii stylu i tworzenia atmosfery grozy Lovecraft nie ma sobie równych, ale jest jeszcze druga strona medalu. Pisarz ten, jakże niedoceniany za życia, charakteryzował się nie tylko literackim kunsztem, ale także szeroką erudycją, której dawał wyraz w tysiącach listów napisanych do znajomych i przyjaciół. Dzisiaj uznawany jest nie tylko za pisarza i poetę, ale i za myśliciela, inspirującego wielu późniejszych pisarzy grozy.

                Wydawnictwo Sine Qua Non dokonało czegoś, czego żadne inne wydawnictwo w Polsce dotąd nie zrobiło: poważyło się na stosunkowo ryzykowny w sensie wydawniczym krok, a mianowicie wydało zbiór zebranych listów i esejów HPL’a. Ryzykowny w tym sensie, iż jest to publikacja skierowana do określonego odbiorcy, do fanów imponującego, niezwykłego umysłu pisarza żyjącego na przełomie XIX i XX wieku. Czy warto było?

                Koszmary i fantazje zawierają przeważnie listy z okresu ostatniej dekady życia pisarza, choć niektóre sięgają także kilkunastu lat poprzedzających jego śmierć. Podobnie zamieszczone w zbiorze eseje pochodzą z różnych okresów życia Lovecrafta i dotykają bardzo różnej tematyki, wszystkie jednak łączy jedno: dokładne, analityczne podejście HPL’a do opisywanego przez niego zagadnienia. Tak dokładne, że po lekturze każdego eseju mamy wrażenie, iż temat został zupełnie wyczerpany, że nie zostało już nic do dodania. I nie ma w tym niczego dziwnego, gdyż – choć bez wątpienia Lovecraft był humanistą – miał w sobie także ogromny pociąg do nauki i krytyczne podejście do każdego problemu.

                Powróćmy jednak teraz do listów, których zbiór zawiera znacznie więcej niż esejów. Charakteryzują się one bardzo szerokim wachlarzem tematycznym, począwszy od pisarstwa i sposobów pracy nad tekstami, poprzez procesy czarownic mające miejsce w Nowej Anglii i słynne Malleus Maleficarum Niemców Sprengera i Kramera, a skończywszy na historii Rhode Island, skąd pisarz pochodził. HPL wyraża swoje poglądy bardzo pewnie, nie stroniąc od dosadnej i skrupulatnie dowodzonej krytyki, wypowiada się – na przykład – na temat wykorzystywania praw autorskich przez wydawców, a niektórych z nich określa „ograniczonymi umysłowo redaktorami”.

                Niektóre z listów dotykają także bardzo osobistej, prywatnej strony życia pisarza. Czytając je uświadamiamy sobie, że wielki umysł potrafi być naprawdę niedoceniany, że często potrzeba czasu, by społeczeństwo świata dopiero dojrzało do oryginalnych i kontrowersyjnych tworów. W liście do Jamesa Mortona z 1926 roku czytamy o opłakanym stanie finansów HPL’a, o poświęceniach i wyborach, do których dokonywania nieustannie był zmuszony. Choć wyjątkowo utalentowany, jego twórczość pozostawała niedoceniana przez wydawców i częstokroć krytykowana przez czytelników. Jednak, jak sam pisze:

                Ostatecznie jest bodaj siedem osób naprawdę przepadających za moimi pracami – mnie tyle wystarczy.

                Powyższy cytat obrazuje także podejście HPL’a do sztuki pisarskiej, jego punkt widzenia na artyzm, który jeszcze wyraźniej odzwierciedla się w poniższych słowach:

                Nie interesuje mnie poparcie oraz zainteresowanie publiki – piszę wyłącznie dla własnej satysfakcji. Pisanie w jakimkolwiek innym celu przestałoby być sztuką – zawodowy pisarz jest krańcową antytezą artysty.

                Kondycję wydawniczą jego utworów doskonale oddadzą natomiast słowa pochodzące z listu do Vincenta Starretta z 1927 roku:

                Nigdy nie wydano mojej twórczości w książce i wątpię, by jakość moich koszmarów i fantazji dawała do tego podstawy.

                Dzisiaj wiemy, jak bardzo mylił się w tych słowach co do swojej twórczości, jednakże wtedy, jeszcze za jego życia, pisarza cechował ogromny autokrytycyzm. Bardzo krytycznie wyraża się niejednokrotnie o sobie samym, ale kiedy indziej cechuje go również wyjątkowa wyniosłość, pewność siebie i brak tolerancji. Listy odkrywają przed czytelnikiem postać nietuzinkową, wyjątkowego intelektualistę i erudytę, czego bez wątpienia dowodzą także bardzo rozbudowane, szczegółowo dopracowane eseje. Podobnie jak listy, dotykają bardzo różnorodnych tematów. Czytamy w nich na temat pisania weird fiction, czytamy o starodawnym pogańskim ludzie i bachanaliach, o kompozycji utworów literackich, bardzo interesujących refleksjach na gruncie idealizmu i materializmu, a także doskonale udowadnianej wyższości kotów nad psami. Teksty te są niezwykle ciekawe nie tylko z literackiego punktu widzenia, ale także filozoficznego oraz praktycznego, bo któremu pisarzowi nie przyda się wiedza na temat tego, jak tworzyć opisy, dobierać i rozwijać słownictwo, analizować kompozycję?

                Zagłębiwszy się w tematykę pisarstwa i literatury, Lovecraft nie pomija także swoich własnych wzorców i pisarzy, których uznaje za mentorów i liderów sztuki opowiadania. Opisuje nieszczęśliwe życie i twórczość Edgara Allana Poego, niedoścignionego w jego mniemaniu twórcę opowiadań grozy, ale sporo miejsca poświęca także Lordowi Dunsany (Edward John Moreton Drax Plunkett, osiemnasty baron Dunsany), o którym mówi nie tylko jako o pisarzu, ale także o człowieku z krwi i kości. Obie te sylwetki literackie bardzo mu imponowały, co wyraźnie w tekstach widać.

                Kolejnym ciekawym punktem zbioru jest notatnik z pomysłami pisarza, zawierający ponad dwieście krótkich i dłuższych uwag wykorzystanych w twórczości bądź niewykorzystanych, oraz wstępny szkic jednego z najlepszych – moim zdaniem – opowiadań HPL’a, a mianowicie Widma nad Innsmouth. Na końcu zbioru zamieszczono także spis najważniejszych znajomych Lovecrafta, wśród których znajdują się takie sławy jak Robert Bloch (autor „Psychozy” sfilmowanej przez Hitchcocka), Robert E. Howard (twórca znakomitych opowiadań o Conanie Barbarzyńcy), jak również August Derleth, pisarz opowieści detektywistycznych i horroru, a także założyciel wydawnictwa Arkham House.

                Są jednakże jeszcze inne plusy zbioru, bardziej współczesne. Nie można nie docenić wyjątkowo dobrej pracy nad przekładem tekstów Mateusza Kopacza; spisał się naprawdę świetnie, oddając z prawdziwą pieczołowitością ducha oryginalnego i rozbudowanego języka HPL’a. Kolejną rzeczą zasługującą na odnotowanie jest samo wydanie zbioru: twarda okładka z tłoczonymi napisami, klimatyczne szkice i przejrzystość są bez wątpienia warte każdej złotówki wydanej na niego. Nie każdy jednak odnajdzie się w jego lekturze: jak wspomniałem na początku, zbiór jest skierowany raczej do miłośników twórczości Lovecrafta niż do przeciętnego czytelnika. Ci pierwsi bez wątpienia będą z niego zadowoleni, natomiast drudzy poznają analityczny umysł i przemyślane idee, ale niekoniecznie zrozumieją kwestie dotyczące mitologii Cthulhu. Osobiście polecam jego lekturę wszystkim, jednak ze szczególnym naciskiem na fanów HPL’a.

                Na koniec przytoczę jeszcze słowa Oskara Wilde’a, legendarnego już dzisiaj autora Portretu Doriana Greya:

                Sztuka stanowi największy atrybut indywidualizmu, jaki kiedykolwiek znał świat.

                Nie sposób nie zgodzić się z tymi słowami. Można jedynie dodać, iż Howard Philips Lovecraft był niezwykłym indywidualistą doskonale zdającym sobie sprawę z ich sensu.


               

9 komentarzy:

  1. Recenzja godna książki, książka godna recenzji, czy jakoś tak :) Świetny tekst. Ach, i ta kolekcja... nic, tylko zbierać szczękę z podłogi i zazdrościć :) Pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Pauliną ^^ Oprócz tego dodam, że przykrym zjawiskiem jest docenianie kogoś wybitnego dopiero po śmierci eh :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, ale już tak bywało, że dopiero po śmierci pisarza jego teksty zyskały uznanie. Swoją drogą, status kultowego twórcy wydaje się być znacznie trwalszy niż twórcy współczesnego :-)

      Usuń
  3. Na bogów starych i nowych! Ile Lovecrafta!! A ja mam tylko "Zgrozę w Dunwich i inne przerażające opowieści"... Ja się chyba kiedyś do Ciebie włamię... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, jak się włamiesz, to się upijemy i niczego i tak nie będziesz w stanie wynieść :D

      Usuń
    2. Jak to nie?! Ja Ci wręcz wmówię, że te wszystkie książki to na prezent mi przyszykowałeś i sam mi je dasz! :D

      Usuń
  4. Nie ma co więcej mnie namawiać. Koniecznie będę musiała się zapoznać z ową pozycją!

    OdpowiedzUsuń