środa, 6 marca 2013

"Millennium: Dziewczyna, która igrała z ogniem", Stieg Larsson





                Z trylogiami może być różnie. Większość z nich to książki spore objętościowo, zawierające kilka setek stron i wiele przydługich dialogów, opisów i ogólnie rzecz biorąc, niepotrzebnej nudy. Przynajmniej dla mnie. Jeśli jednak chodzi o trylogię Millennium, to cała rzecz wygląda inaczej.

                Dziewczyna, która igrała z ogniem jest, oczywiście, kontynuacją wydarzeń rozgrywających się w części pierwsze trylogii. Poznajemy dalsze losy bohaterów powieści, lecz nie tylko. Autor sporo miejsca poświęca także przeszłości Lisbeth Salander, odkrywając przed czytelnikiem mroki jej wcześniejszego życia.

                Powieść, podobnie jak to było w przypadku Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet, rozpoczyna się krótkim prologiem. Larsson przygotowuje nas na to, co będzie czekało na kolejnych stronach, więc od razu widzimy, że pierwsze skrzypce w tomie drugim odegra historia Lisbeth, łącząca się z wydarzeniami obecnymi i mająca na nie ogromny wpływ.

                Bogatsza o miliony Lisbeth podróżuje przez rok. Odwiedza wiele miejsc, samotnie zwiedzając egzotyczne zakątki świata. Zostaje dłużej w Grenadzie, gdzie staje się świadkiem trąby powietrznej o niszczącej mocy, ratuje pewnej kobiecie życie i uwodzi nastolatka. Po roku podróżowania, mając już dwadzieścia sześć lat, postanawia powrócić do Sztokholmu. Zaczął się okres zmian w jej życiu, a pierwszą z nich ma być zakup i umeblowanie nowego mieszkania.

                Mikael Blomkvist stara się skontaktować z Lisbeth, lecz bez żadnego skutku. Nie wie, że dziewczyna widziała go razem z jego redakcyjną przyjaciółką, Ericą Berger, gdy objęci wychodzili wieczorem z baru. Mikael zagląda co jakiś czas do mieszkania Salander, pyta o nią znajomych, chce się dowiedzieć, co się z nią dzieje. Martwi się. Jednocześnie zatrudnia w redakcji młodego dziennikarza, Daga Svenssona, który pracuje nad książką poświęconą traffickingowi, handlowi żywym towarem. Dag prowadzi swoje śledztwo, a jego dziewczyna – kryminolożka Mia – pisze pracę dyplomową, dla której książka Daga ma być uzupełnieniem. Redakcja Millennium decyduje się na wydanie powieści i numeru tematycznego poświęconego handlowi kobietami w Szwecji. Materiały zebrane przez Mię i Daga wskazują jasno, że w trafficking zamieszane są wpływowe i znane osoby. Wszystko wygląda na to, że nowy numer Millennium będzie prawdziwą sensacyjną bombą.

                Nils Bjurman, opiekun prawny Lisbeth, dostaje obsesji na jej punkcie. Zaintrygowany pewnym okresem jej życia, nad którym wisi czarna, nieprzenikniona chmura, postanawia dowiedzieć się o niej wszystkiego. Kiedy zszokowany odkrywa prawdę, wpada na diabelski pomysł. Znajduje kogoś, kto nienawidzi Lisbeth jeszcze bardziej niż on. Jej śmiertelnego wroga. Nawiązuje więc z nim kontakt, mając nadzieję, że w efekcie Salander zniknie i już nigdy nie powróci.

                Nagle jednak wszystko się komplikuje. Mikael odkrywa w mieszkaniu Daga i Mii ich zwłoki. Ciała leżą z przestrzelonymi głowami, mieszkanie zalane jest krwią. Młodzi ludzie zginęli i – jak łatwo się domyślić – ma to związek z pisaną przez Daga książką i zebranymi dowodami. Blomkvist jest wstrząśnięty.

                To jednak dopiero początek. Znaleziono broń, którą morderca musiał zgubić lub upuścić przy tylnym wyjściu z kamienicy. Policja szybko dopasowuje dwa rodzaje odcisków palców, zdjęte z broni: pierwsze należą do adwokata Nilsa Bjurmana, a drugie do… Lisbeth Salander.

                Co więcej, po krótkim czasie detektywi usiłujący skontaktować się z adwokatem wchodzą do jego mieszkania i znajdują w sypialni zwłoki. Nils Bjurman zginął od strzału w tył głowy.

                Jakby tego było mało, zdumieni policjanci odkrywają na jego ciele stary, wytatuowany niewprawnie na brzuchu napis: „Jestem sadystyczną świnią, dupkiem i gwałcicielem”.           

                Co łączy te dwa pozornie nie mające ze sobą związku morderstwa?

                Lisbeth Salander.

                Prasa szaleje. Za Salander wysłano list gończy, reporterzy dokopują się wielu faktów z jej przeszłości. Zostaje okrzyknięta „szaloną satanistką-lesbijką”, jest poszukiwana w całej Szwecji nie tylko przez policję, ale również przez gang motocyklowy, który ma ją ująć i sprowadzić do tajemniczej postaci nazywanej „Zala”.

                Dochodzenie sprawie zabójstw prowadzi detektyw Jan Bublanski, Żyd polskiego pochodzenia. Wszystkie fakty wskazują na to, że Lisbeth jest winna trzech morderstw, ale Mikael Blomkvist, Dragan Armanski czy Miriam Wu przedstawiają Bublanskiemu bardzo pozytywny obraz Salander, stojący w sprzeczności z treścią o nieprzystosowanej społecznie, agresywnej dziewczynie, jaka wyziera z jej akt sądowych.

                Lisbeth musi się ukrywać. Jednocześnie zaczyna prowadzić własne dochodzenie, podobnie jak Mikael Blomkvist i policja. Sytuacja bardzo się komplikuje, z czasem pojawiają się nowe fakty i osoby zamieszane w tę niezwykłą sprawę. Przeszłość Lisbeth, tak do tej pory przez nią chroniona, wychodzi na światło dzienne. Mikael wie, że będzie stał przy niej aż do samego końca.

                Dziewczyna, która igrała z ogniem to godna następczyni pierwszego, rewelacyjnego tomu trylogii Millennium. Przez pierwszych dwieście stron przyglądamy się Lisbeth oraz redakcji Millenium, wydarzenia rozgrywają się spokojnie, ale potem… Potem wszystko nabiera tempa i przyspiesza coraz bardziej. Akcja zaczyna gnać do przodu w niesamowitym tempie, kumulując kolejną i kolejną reakcję. Wydarzenia następujące jedno po drugim wciągają czytelnika zupełnie, sprawiając że w napięciu i z zapartym tchem obserwujemy ich rozwój. I tak aż do samego dramatycznego końca. Końca niczym z horroru…

                Słyszałem wcześniej głosy, że druga część trylogii nie jest już tak dobra jak pierwsza. Być może, każdy patrzy inaczej, widzi co innego i spodziewa się zupełnie różnych rzeczy. Normalka. Ja nie porównywałbym tych dwóch części w kategoriach „lepsza/gorsza”, ponieważ kolejna część jest naturalną konsekwencją poprzedniej. Siłą rzeczy spora partia tekstu musiała po prostu zostać napisana, aby całość mogła stanowić spójną i logiczną całość. Autor musiał rzucić nowe światło na fakty znane już z pierwszego tomu, dołożyć kolejne elementy układanki. Dlatego więc nie patrzcie na to, która jest lepsza, która Wam się bardziej podobała, ale na to, co ten następny tom zawiera nowego,  co po jego lekturze zyskujemy, jak teraz wygląda dla nas postać Lisbeth Salander? Bo przecież nie ulega wątpliwości, że ta dziewczyna, tak bardzo zagadkowa, jest kluczowym elementem całej trylogii. Stieg Larsson z każdym kolejnym tomem odsłania nam coraz bardziej jej niezwykłą sylwetkę, przybliża psychikę, uwiarygodnia motywy działania. Ponieważ Millennium jest studium. Studium Lisbeth Salander.

                Zrozumiałe jest oczywiście, że autor chce nam jak najbardziej przybliżyć także inne elementy swojej powieści. Rozpoczyna więc wątek dotyczący organizacji rządowych, mający ścisły związek z przeszłością naszej bohaterki, nakreśla powiązania grup przestępczych, karze tych, którzy mieli chronić, nie niszczyć. A za broń służy mu Mikael Blomkvist, Millennium i Lisbeth Salander.

                Na szczególne uznanie zasługują również obszerne opisy działań grupy policjantów prowadzących śledztwo w sprawie morderstw. Larsson poświęcił tej tematyce naprawdę sporą część tych siedmiuset stron składających się na powieść, bardzo autentycznie oddając działania policjantów, ich uczucia i emocje wiążące się z prowadzonym i nagłośnionym na cały kraj śledztwem. Pisząc w dobrym, dziennikarskim stylu, Larsson zdaje się nie pomijać żadnego z istotnych faktów. A wierzcie mi, niektóre zdarzenia są naprawdę niesamowite.

                Książka została przerwana w bardzo dramatycznym momencie, pozostawiając mnie z uczuciem wielkiego niedosytu. Zadziwiające, że nawet czytana po raz drugi robi tak ogromne wrażenie… Jeśli to nie decyduje o jakości powieści, to powiedzcie mi, co?
                6/6

               
               
               
               
                

6 komentarzy:

  1. Skoro jest warta dwukrotnego przeczytania - z pewnością zapoznam się z trylogią Larssona. Choć obawiam się trochę tych opisów, bo z reguły nie przepadam za tymi rozbudowanymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o to chodzi, że przydługie opisy zdarzają się w trylogiach, ale Millennium jest w tym względzie wyjątkiem :-) Jak wspomniałem wyżej, styl Larssona jest bardzo rzeczowy, dziennikarski. Nie obawiaj się więc nudy. Nie przy Millennium ;-)

      Usuń
  2. Całkowicie się z Tobą zgadzam pierwszy tom Millenium był rewelacyjny, druga część również bardzo mi się podobała, jednak trzecia nieco zaniżyła poziom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzecią właśnie czytam, także już po raz drugi. Wrażeniami podzielę się w recenzji, żeby nie uprzedzać faktów ;-)

      Usuń
  3. Mi podobały się wszystkie, nie można ich za bardzo porównywać, bo każda jest inna. Trzecia część, wiadomo, odstaje od pozostałej dwójki najbardziej. Przebieg rozprawy sądowej jest zachwycający, aż przechodziły mnie dreszcze :D

    OdpowiedzUsuń