Z wydawnictwem Drageus po raz
pierwszy spotkałem się całkiem niedawno, zaledwie kilka miesięcy temu.
Szczęśliwie złożyło się, że stało się to przy lekturze Nexusa, która to powieść zwróciła moją uwagę na Drageusa. Minął
jakiś czas i z wielką ochotą zagłębiłem się w Crux, drugą część serii „Nexus 5”, a ostatnio otrzymałem od
wydawnictwa egzemplarz recenzencki pierwszego tomu debiutanckiej trylogii
Pierce’a Browna, Red rising. Złota krew.
Po lekturze bardzo interesujących powieści Rameza Naama nie można się dziwić,
że kolejny autor w ofercie Drageusa od razu mnie zaciekawił.
W pierwszym tomie trylogii Red rising autor odsłania przed nami
świat pełen niesprawiedliwości, bogactwa kontrastującego ze skrajną biedą, bio-
i nanomodyfikacji ludzkiego ciała, manipulacji i walki o władzę. Wszystko to
jest podane czytelnikowi w niezwykle dynamicznej formie, która nie pozwala na
nudę w trakcie lektury.
Głównym bohaterem Złotej krwi jest Darrow, szesnastolatek
pracujący już od trzech lat w kopalniach na Marsie jako helldiver. Jest
operatorem wiertła, drąży w ciemności kopalniane szyby. Na warunki jego pracy
składa się nieznośne gorąco, samotność, zagrożenie ze strony jadowitych żmij i
niezmienna ciemność. Nie widzi ludzi pracujących razem z nim, może słyszeć co
najwyżej ich głosy.
Darrow jest najmłodszym helldiverem
w historii klanu Czerwonych – górników klanu pieśni, tańca i ziemi. Czerwoni są
pionierami eksploracji Marsa, wydobywają minerał Helium-3, który jest siłą
napędową procesu terraformowania.
Społeczeństwa planet zasiedlonych
przez ludzi są uporządkowane według hierarchii kolorów, określających zajmowane
przez nich pozycje, ich zawody itp. Mamy przykładowo klany Czerwonych,
Różowych, Brązowych, a także Złotych, przy czym ci ostatni są najpotężniejszą,
władającą wszystkimi innymi kastą. Sprzeciwianie się im prowadzi do ciężkich
kar, a także śmierci. Jak łatwo się domyślić, wszystkie inne kasty istnieją
tylko po to, by Złoci mogli wieść wygodne, opływające w luksusy życie.
I tutaj właśnie tkwi sedno powieści.
Czerwoni – ciężko pracujący, przymierający głodem górnicy – są tanią siłą
roboczą, ludźmi bez litości karanymi za przewinienia i rzadko nagradzanymi za
efektywną pracę. Choć wiedzą, że nie mogą zrobić niczego, co zmieni ich ciężki
los, pali się w nich ogień buntu, niezależności, pogardy i nienawiści. Z
chwilą, kiedy Darrow odczuwa na własnej skórze okrucieństwo Złotych, wszystko
się dla niego zmienia. Otrzymuje szansę poprawy losu swych towarzyszy w
niedoli, możliwość zemsty i wymierzenia sprawiedliwości. Wymaga to bardzo wielu
poświęceń i długoletniej pracy, ale trawiący chłopaka od wewnątrz ogień daje mu
siłę i upór konieczny do tego, by stanąć do walki z niesprawiedliwością.
Tak wygląda, z grubsza rzecz biorąc,
fabuła Złotej krwi. Powieść obfituje
w opisy bitew, taktycznych podchodów i pojedynków prowadzonych przez uczniów
Instytutu, do którego trafia Darrow. Wszystko opiera się tam na walce –
uczniowie rywalizują ze sobą w dzikim i nieprzyjaznym terenie, zabijają się i
okaleczają nawzajem, cierpią głód i zimno, a cenzorzy obserwują po prostu ich
poczynania. Młodzi ludzie muszą przeżyć osobliwą grę Złotych, mającą na celu
wyłonienie najlepszego dowódcy z dziesiątek kandydatów.
Pierce Brown napisał żywą powieść,
której istotę najłatwiej chyba porównać do znanych „Igrzysk śmierci”. To
właśnie skojarzenie nasuwa się samo podczas czytania książki, z każdą kolejną
stroną stając się wyraźniejsze. Co ważne, odbiera także Złotej krwi oryginalność, bo jasno i wyraźnie widać, że niemalże wszystkie
elementy fabuły (może poza kolorami określającymi hierarchię poszczególnych
kast i nazewnictwem w stylu helldiver) gdzieś już spotkaliśmy. Powtarza się
wzorzec, symbolika i zależności pomiędzy tą i innymi pozycjami z nurtu
fantastyki naukowej, w efekcie prowadząc do tego, iż powieść staje się w dużym
stopniu przewidywalna. Owszem, miejscami zwroty akcji zaskoczą czytelnika,
jednak nie ma co się spodziewać jakichś wielkich rewelacji czy chociażby
opadającej szczęki.
Komu więc polecić Złotą krew? Myślę, że tym, którzy lubią
niezbyt trudne w odbiorze, pełne akcji powieści, którzy chcą zabić czas
wciągającą, acz niewymagającą lekturą. A w szczególności tym czytelnikom,
którzy przepadają za „Igrzyskami śmierci”, bo – jakby na to nie spojrzeć –
dostaną w dużym stopniu to samo, tyle że podane w innej postaci.
Po lekturze pierwszego tomu trylogii
Red rising jestem bardzo ciekawy,
jak dalej potoczy się historia Darrowa. Intryguje mnie to z tego względu, iż
autor w tomie pierwszym, ogólnie mało oryginalnym, wykorzystał siłą rzeczy
wątek gry w Instytucie. Oznacza to, że kolejne dwa tomy będą obfitować w
większym stopniu w indywidualny potencjał Pierce’a Browna, a co za tym idzie,
oryginalność trylogii widzianej jako całość znacznie wzrośnie. Chętnie więc przeczytam
kolejny jej tom, kiedy tylko się ukaże.
Jestem w połowie lektury i póki co jest naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńFajnie ;-)
Usuń