Autor: Mikołaj Marcela
Tytuł
oryginału: Niemartwi. Ciała wasze jak chleb
Seria:
Gatunek: horror
Język oryginału: polski
Przekład:
Liczba stron: 320
Wymiary: 140x205 mm
ISBN: 978-83-7642-606-8
Wydawca: Pascal
Oprawa: miękka
Miejsce wydania: Bielsko-Biała
Ocena: 2/6
Od czasu do
czasu nachodzi mnie refleksja na temat literatury, gier i filmów traktujących o
zombie, rodzących w moim umyśle nieodmiennie to samo pytanie: kiedy wreszcie
umarlaki przestaną być modne? Temat żywych trupów jest swoistym ewenementem, i
to na skalę światową, bo jak coś tak bardzo wtórnego i wyeksploatowanego może
być jednocześnie czymś tak bardzo popularnym?
Robert Kirkman i
Jay Bonansinga stworzyli fenomen na skalę światową, ekranizując swoje powieści
i czyniąc z nich serial o niezwykłej wręcz popularności. Max Brooks i Brad Pitt
dołożyli do tego World War Z, a w
końcówce lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku pod to wszystko podwaliny położył
George Romero, odpowiedzialny za horrory o ożywionych martwych. Nie wspominając
już o innych przykładach, popatrzmy, ile to już lat umarlaki zginąć nie chcą.
Kilkadziesiąt.
Żywe trupy mają
się więc świetnie, a z biegiem czasu od oryginalnych (kiedyś) pomysłów kolejni
twórcy odcinają kupony, chcąc i dla siebie zagarnąć coś z tej niewytłumaczalnej
popularności zombie. Jednym z nich jest Mikołaj Macieja, który swoją powieścią Niemartwi. Ciała wasze jak chleb
udowadnia, że sam jest zauroczony twórczością pomysłodawców The Walking Dead.
Tak, dobrze
czytacie. Chcielibyście dostać The
Walking Dead przeniesiony w polskie, znane Wam realia? Oto i jest.
Warszawa, Bieszczady, Polacy jako bohaterowie, no i oczywiście te same co
wszędzie szwendające się, kłapiące gnijącymi szczękami zombiaki. O, sorry, nie
te same, bo niby w niemartwych Mikołaja Marceli zachodzi pewna istotna różnica,
która jednak w praktyce nie za bardzo się sprawdza.
O samej fabule
słów kilka. W roku 2016 wybucha pandemia, świat ogarnia chaos i śmierć, ludzie
próbują wygrać beznadziejną walkę, nieumarłych jednak ciągle przybywa i
przybywa. Miasta obracają się w ruinę, stają się wyludnione, a ich ulicami
szwendają się niemartwi. Lena, nastolatka, wędruje pomiędzy zabudowaniami
Warszawy, chcąc dotrzeć do swojego domu. Kiedy wreszcie do niego dociera,
okazuje się, że nadal jest tutaj jej matka. Niestety kobieta już nie żyje,
stała się niemartwą. Zrozpaczona dziewczyna poddaje się i w chwili, kiedy już
niemal zostaje ugryziona, dzieje się coś nieoczekiwanego: z jakiegoś powodu
niemartwi przestają atakować żywych, ruszają po prostu w swoją stronę,
ignorując ludzi.
Przenosimy się w
leśne zastępy Bieszczad, w których żyje samotny mężczyzna w średnim wieku.
Nazywa się Michał i kiedyś miał żonę i córkę, był lekarzem. Teraz jednak jest
tylko samotnikiem w leśnej głuszy, polującym na zające i króliki. Wiedzie
spokojne, ciche życie z dala od chaosu rozgrywającego się w innych częściach
świata, aż do dnia, kiedy to podczas polowania natyka się na grupę ludzi i
niemartwego. Nie do końca rozumiejąc sytuację, widzi dziewczynę w
niebezpieczeństwie, ratuje ją więc i ucieka wraz z nią do swojej chatki.
W Niemartwych nadal pozostający przy
życiu ludzie bardzo się od siebie różnią i patrzą w odmienny sposób na to, co
stało się ze światem. Tworzą ugrupowania, skupiające w sobie zwolenników tej
czy innej filozofii. Mamy więc Pantery – ludzi walczących z niemartwymi,
uważających, że to człowiek powinien dominować na świecie i należy wybić
wszystkich nieumarłych. Kontrastowo dostajemy także Kult Brata Ezechiela, sektę
skupiających naiwnych i łatwowiernych, wierzących, że niemartwi są
nieśmiertelnymi, że nie można ich zabijać, lecz korzystać z daru nieśmiertelności,
który mogą ofiarować człowiekowi poprzez ugryzienie. Mamy jeszcze także Radę
Ludzkości, ochraniającą ludzi przed nieumarłymi, strzegącą ludzkich osiedli,
wyposażoną w broń i wojskowe samochody. No i znajdą się jeszcze samotne wilki
takie jak Michał, pustelnik.
Napisałem, że w
książce Niemartwi zachodzi pewna
odmienność w stosunku do innych książek opisujących zombie. Chodzi tutaj o
nagłe zaprzestanie atakowania ludzi, ma się rozumieć. Nie chcę w tej kwestii
spojlerować, więc nie pociągnę tematu dalej, jednak coś takiego dla mnie
osobiście jest totalną bzdurą, zaprzeczającą całkowicie istocie bytu zombie.
Motyw apokalipsy
postrzegany jako przesiew, pozbycie się słabych ogniw w szeregach ludzkości
również do szczególnie nowatorskich nie należy, ale w zasadzie nie robi to
żadnej różnicy. Podsumowując, Niemartwi
są zdecydowanie mało oryginalną kalką The
Walking Dead, opowieścią bazującą na pomysłowości Kirkmana i Bonansingy. Książkę
czyta się dość przyjemnie, choć momentami autor nie radzi sobie z odpowiednią
przejrzystością scen walk. Przenosimy się z jednego punktu w czasie do
drugiego, z teraźniejszości do przeszłości, podczas gdy Mikołaj Marcela z wolna
układa wszystkie elementy układanki na swoim miejscu. Wraz z upływem stronic
jednak nie rośnie zbytnio ciekawość czytelnika, brakuje w powieści także
odpowiedniej dozy napięcia, przez co przelatujemy kolejne kartki raczej bez
większych wrażeń emocjonalnych. Bohaterowie zaś to tylko przedstawiciele swych
dawnych zawodów, ciągle odnajdujący się w niesprzyjającej rzeczywistości i
radzący sobie z kolejnymi przeciwnościami. Mało który jest interesujący, choć
nie są tylko papierowymi postaciami, a szczególnej sympatii nie budzi chyba
żaden; są czytelnikowi w dużej mierze po prostu obojętni.
Na koniec parę
słów o wydaniu powieści. Wydawnictwo Pascal opakowało całość okładką
nawiązującą do komiksów z serii The
Walking Dead, czarno-białą z krwiście czerwonymi elementami. Dzięki temu
powieść prezentuje się tak, jak ma się prezentować, czyli jak horror klasy
którejś tam, wpisany w kanon opowieści o zombie. Oryginalnym zabiegiem
drukarskim natomiast są czarne ramki na bokach i krawędziach stron, przez co
powieść Marcela – z każdej zewnętrznej
strony – jest sugestywnie czarna. Ot, taka mała ciekawostka, uzupełnienie
powieści co najwyżej przeciętnej, skierowanej raczej do fanów uniwersum żywych
trupów niż do przypadkowego czytelnika.
Nie lubię zombie pod żadną postacią, toteż nie sięgnę po tę książkę - szczególnie, że wynik osiągnęła niezbyt wysoki.
OdpowiedzUsuńDałabym plusik za wielowątkowy sposób toczenia narracji i coś na wzór kryminalnej intrygi, nie uważasz:)?
OdpowiedzUsuńUważam :-)
Usuń