Autor: Graham
Masterson
Tytuł
oryginału: Night Plague
Seria: Wojownicy nocy
Gatunek: Fantastyka, Horror
Język oryginału: angielski
Przekład: Grzegorz Jasiński
Liczba stron: 304
Wymiary: 128 x 197
ISBN: 978-83-7818-725-7
Wydawca: Rebis
Oprawa: miękka
Miejsce wydania: Poznań
Ocena: 2/6
Pamiętam, że jako młody, kilkunastoletni chłopak zaczytywałem się
horrorami. Były to głównie bardzo popularne w latach dziewięćdziesiątych
ubiegłego wieku kieszonkowe wydania mało ambitnych, pisanych przez Guya N.
Smitha czy Harry’ego Adama Knighta powieści grozy, często na tyle absurdalnych,
że aż wręcz groteskowo śmiesznych. Do dziś w pamięci mam takie książeczki jak Szatański pierwiosnek, Carnosaur czy Gen, oraz – a jakże by inaczej – Manitou Grahama Mastersona. Choć były to powieści bardzo niskich
lotów, to jednak pobudzały wyobraźnię młodego człowieka na tyle, by odkładając
jedną książkę, sięgał po następną. Dzisiaj już nie potrafiłbym tylu ich
przeczytać, ale kiedyś czasy były inne.
Po Nocną plagę sięgnąłem sam
nie wiem dlaczego. Chyba chciałem po prostu jeszcze raz dać szansę
Mastersonowi, który już dawno zapisał się w mojej pamięci jako pisarz
popularny, choć nie mający do zaoferowania niczego naprawdę interesującego. Nie
sprawdziłem jednak faktu, iż Nocna plaga
jest powieścią napisaną w roku 1991 i że wydawnictwo Rebis wydaje ją już po raz
kolejny, serwując czytelnikom odgrzewanego kotleta w nowej oprawie graficznej.
Nie wiedziałem także o tym, że jest to trzeci tom cyklu Wojownicy nocy. Tak czy inaczej, nadzieje na to, że Masterson swoją
nową książką odmieni moje zdanie na jego temat okazały się płonne, już
chociażby dlatego, że – wbrew początkowemu przekonaniu – wcale nie trzymałem w
rękach jego nowej powieści.
Mimo wszystko zabrałem się za lekturę Nocnej plagi. Tom trzeci da się, na szczęście, czytać jako odrębną
całość, więc nieznajomość wydarzeń poprzednich dwóch części cyklu nie stanowiła
żadnego problemu. Za to bardzo szybko w mojej pamięci odżyły te same stare
absurdy, lichy styl autora i bardzo wątpliwe wątki fabularne, które poznałem
już przed laty.
Żeby nieco przybliżyć Wam fabułę czy jakkolwiek nazwać ten zbiór
niedorzeczności składający się na Nocną
plagę, napiszę o pewnym amerykańskim skrzypku, Stanleyu Eisnerze, który
przylatuje do Londynu na serię koncertów. Pech chce, że pod jego mieszkaniem
kilkukrotnie wystaje jakiś dziwny osobnik, a jeszcze większy pech powoduje, że
irytacja Stanleya osiąga wreszcie punkt kulminacyjny i mężczyzna decyduje się
podejść do osobliwego jegomościa i dowiedzieć się, z jakiego powodu tenże stoi
już któryś raz z rzędu pod oknami jego mieszkania. Jakby mało było tego pecha,
tajemniczy jegomość o niezwykle pięknej, przypominającej maskę twarzy (jak się
okazuje) od razu powala Stanleya na ulicy i… gwałci go brutalnie. Skrzypek
traci przytomność i gdy ją odzyskuje, przygodna dziewczyna znajduje go leżącego
na ulicy i wzywa pomoc.
Następstwa owego gwałtu będą bardzo osobliwe, gdyż w ich efekcie Stanley
spotka niezwykle tajemniczą Madeleine Springer, przeżyje niejeden koszmar, zagłębi
się w krainę na granicy snu i jawy, a także… przeżyje wewnętrzne przeobrażenie.
Przekona się także, że otaczający go świat wcale nie jest taki, jak dotychczas
sądził.
Nocna plaga nie jest lekturą –
podkreślam, nie jest – dla wymagającego czytelnika. W tej powieści postaci są
płytkie i mało wiarygodne, a następujące po sobie dość szybko kolejne
wydarzenia sprawiają wrażenie, jakby były pisane nie dla zachowania
konsekwencji fabuły, a raczej po to, by zwiększyć ilość stron książki; niczym
nieuzasadniona przypadkowość nawet nie próbuje być uwiarygodniona. Owszem, mimo
wszystko da się Nocną plagę czytać,
nawet mimo tego, że usta same wykrzywiają się raz po raz w ironicznym uśmiechu.
Da się, bo styl Mastersona jest banalnie prosty, niewymagający, i choć ma się
ochotę książkę odłożyć przed jej końcem (grubo przed końcem), to jednak
przymknąwszy oko można przez nią przebrnąć. Absurd goni absurd, a zdań w stylu
„Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym na całą ulicę” znajdzie się w niej bez
liku.
Aby oddać autorowi honor muszę przyznać, że niektóre części książki mają
w sobie klimat i atmosferę opowieści grozy, jednak brak w niej napięcia, jakiego
spodziewałbym się po powieści określanej mianem horroru. Atmosfera osaczenia,
jaką autor buduje wokół postaci Stanleya Eisnera, jest odczuwalna, lecz mało
przekonująca. Nie da się także nie zauważyć faktu, iż Nocna plaga zapewne znacznie lepiej była odbierana w czasie, kiedy
została napisana, czyli na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Dzisiaj horror ewoluował, stał się ambitniejszy i bardziej wymagający, a przede
wszystkim inteligentniejszy, dlatego Nocna
plaga wygląda bardziej na czarną komedię niż opowieść grozy z krwi i kości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz