wtorek, 26 lutego 2013

"Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", Stieg Larsson


Wielkie odkrycia. Ludzie dokonują ich cały czas, czy to na poletku naukowym, sportowym czy technologicznym. Dosłownie w każdej dziedzinie. Czasem są to odkrycia o niepodważalnym znaczeniu w skali światowej, ale każdy z nas także ich dokonuje w swoim własnym, prywatnym wymiarze.

                Dla mnie takim Wielkim Odkryciem była trylogia Millennium Stiega Larssona. Jednak – jak doskonale wszyscy już wiemy – nie tylko dla mnie, ale i dla całego świata, co potwierdza fakt kilkudziesięciu milionów sprzedanych egzemplarzy powieści oraz nakręcenia dwóch wersji filmu opartego na niej: szwedzkiej i amerykańskiej.

                Stieg Larsson stał się pośmiertną ikoną szwedzkiej powieści kryminalnej. Pośmiertną, ponieważ tuż przed ukazaniem się jej pierwszego tomu autor zmarł nagle na atak serca w wieku pięćdziesięciu lat, nie doczekawszy niestety ogromnego splendoru swojego dzieła. Millennium jednak przetrwa, i to bardzo długo. Wystarczy raz przeczytać trylogię, aby zdać sobie sprawę, że w miarę upływającego czasu będą pojawiać się jej kolejne wydania, że następne pokolenia będą pochłaniały te powieści z wypiekami na twarzy, i że Stieg Larsson zagwarantował tak sobie samemu, jak i trylogii, literacką nieśmiertelność.

                Przeczytałem po raz drugi Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet i bez jakichkolwiek wątpliwości muszę stwierdzić, że powieść urzeka równie mocno, jak przy pierwszym czytaniu. Już od samego początku nie można oderwać oczu od tekstu, a losy bohaterów przyciągają nas do książki niczym magnes żelazo. Dla tych z Was, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać dzieła Larssona, przybliżę nieco jego fabularną warstwę.

                Pierwszy tom trylogii zaczyna się od krótkiego, tajemniczego wstępu. Pewien osiemdziesięciodwuletni mężczyzna otrzymuje w dzień swoich urodzin kolejną paczkę pocztową. Nauczony wieloletnim doświadczeniem, otwiera ją z obawą, jak każdego roku wcześniej w ciągu minionych czterdziestu lat. Jego przewidywania okazują się słuszne: po raz kolejny otrzymał zasuszony kwiatek w ramce, który dołączy do wiszącej na ścianie pokoju pokaźnej kolekcji.

                Mężczyzna nie zna nadawcy tych wszystkich paczek. Wie jednak, że łączą się one z zaginięciem Harriet Vanger, wnuczki jego brata Richarda. Dawno temu Harriet zwykła ofiarowywać mu zasuszonego kwiatka na urodziny, jednak pewnego feralnego dnia ślad po niej zaginął. Choć mężczyzna zrobił wszystko, by ją odnaleźć, nie udało mu się to przez cztery dekady. Uważa, że Harriet została zamordowana, a zasuszone kwiaty są sposobem dręczenia go przez jej zabójcę.

                Zachęceni tajemniczym wstępem, dalej zagłębiamy się w drugi wątek powieści: Mikael Blomkvist, główny bohater i wydawca czasopisma Millennium, zostaje oskarżony o zniesławienie i skazany na trzy miesiące więzienia. Dziennikarz, zaintrygowany przez starego kolegę z uczelni, podjął śledztwo przeciwko jednemu ze znanych przedsiębiorców, Hansowi Erikowi Wennerströmowi. Nie udało mu się jednak udowodnić swoich racji przed sądem. Zrezygnowany, postanawia odejść na jakiś czas z redakcji Millenium, aby medialna nagonka, której stał się celem, nie przysporzyła jeszcze większych problemów gazecie.

                Po jakimś czasie otrzymuje tajemniczy telefon od niejakiego Dircha Frode, zapraszającego go na rozmowę z potentatem przemysłowym, Henrikiem Vangerem. Mikael – choć nastawiony sceptycznie – jest zaskoczony i zaciekawiony niezwykłą ofertą, jaką chce mu zaofiarować Vanger, i wyjeżdża do małej miejscowości Hedestad.

                Trzecim wątkiem tworzącym fabułę powieści są losy Lisbeth Salander, nieprzystosowanej do społeczeństwa, nie radzącej sobie w relacjach z innymi ludźmi introwertycznej młodej kobiety. Lisbeth pracuje dla Milton Security, jest zdolną researcherką, zdobywającą informacje dla swojego szefa, Dragana Armanskiego. Tę niezwykłą, dwudziestopięcioletnią kobietę o wyglądzie nastolatki poznajemy właśnie w biurze Dragana, kiedy przynosi raport na temat Mikaela Blomkvista, zlecony Milton Security przez Dircha Frode, adwokata i pełnomocnika Henrika Vangera. Zaskoczony agresywnym wyglądem Lisbeth i jej zdystansowanym, a czasem nawet wrogim zachowaniem, adwokat szybko przekonuje się, że ubrana w skóry, mocno umalowana kobieta jest profesjonalistką. Badanie, które przeprowadziła na temat Blomkvista, jest wyczerpujące, niezwykle dokładne i rzetelne. Lisbeth na długo utkwi w pamięci starzejącego się pana Frode, aż wreszcie, wraz z Blomkvistem, zajmą się śledztwem zleconym Mikaelowi przez starego Vangera.

                Stieg Larsson sprawnie prowadzi czytelnika poprzez poszczególne wątki, by wreszcie złączyć je w jeden i doprowadzić do zaskakującego, efektywnego zakończenia powieści. Cała powieść, nie tylko samo jej zakończenie, jest mistrzowskim majstersztykiem, a trzeba jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że czym bliżej znajdujemy się końca, tym bardziej wydarzenia nabierają tempa, by na ostatnich stronach zapierać dech. Nasze oczy przemieszczają się szybko po tekście aż do ostatniej linijki, kiedy to czujemy nagle, że w naszym wnętrzu zrodziła się pustka. Pustka spowodowana brakiem tego uzależniającego tekstu, powodująca, iż tęsknie czekamy, aż zagłębimy się w drugi tom trylogii, niesamowicie ciekawi dalszych losów Mikaela i Lisbeth…

                Same superlatywy, zgadza się. Nie wiem po prostu, za co można krytykować pierwszy tom Millennium. To ponad sześćset trzydzieści stron samej przyjemności czytania. Ale nie skończyłem jeszcze z pochwałami, gdyż wypada zwrócić uwagę na kilka pozostałych rzeczy.

                Stieg Larsson był znanym dziennikarzem. Zawód, jaki wykonywał, znajduje swoje odzwierciedlenie również w trylogii. Tym, co rzuca się w oczy, jest przede wszystkim dziennikarski styl, w jakim została napisana powieść. Oszczędny, w wielu miejscach sensacyjny, ale z pewną dawką dziennikarskiego dystansu. Sprawia, że pochłaniamy książkę niczym artykuł.

                Inną elementem dzieła Larssona jest postać Lisbeth Salander, której literacka kreacja – śmiem twierdzić – nie ma sobie równych. Jest to bohaterka tak skomplikowana, różnorodna i nacechowana niezwykłością, jak jeszcze żadna inna. Aby nie psuć przyszłym czytelnikom niespodzianki nie napiszę, co takiego charakteryzuje Lisbeth ani jakie cechy posiada. Jednak bez wątpienia da się zauważyć, że gdyby ktoś pokusił się o napisanie pracy na temat tej bohaterki, zawierającej pełną jej charakterystykę pod różnymi kątami, mogłaby ostatecznie wyjść… osobna powieść. Praca, jaką wykonał Larsson nad powołaniem do życia Salander, jest sama w sobie godna podziwu. I pewne jest, że ta postać zyska sobie nieśmiertelność, a jednocześnie może stać się dla wielu symbolem niezależności, odwagi, inteligencji, a także – przede wszystkim – indywidualizmu.

                Natomiast jeśli chodzi o Mikaela Blomkvista, to jest postacią co prawda pierwszoplanową, ale mniej barwną niż Lisbeth. Dziennikarz, kierujący się kodeksem zawodowym, o dobrym, pełnym wrażliwości sercu, wnikliwym umyśle i przyjaznym sposobie bycia. Nie jest wzorem cnót, posiada wady, jak każdy z nas, ale ogólnie wygląda na dobrego, godnego zaufania i szacunku człowieka. Początkowo daje się lubić szybciej niż Salander, ale pod koniec czytelnik darzy już ogromną sympatią obydwie te postaci.

                Ostatnim, integralnym elementem powieści jest coś, czego – mimo wszystko – niełatwo doświadczyć w literaturze. Mianowicie chodzi mi o to, że nie tylko pierwszy tom, ale cała trylogia tętni prawdziwym, rzeczywistym życiem. Nie tylko postaci, ich zachowania, ale również wydarzenia i miejsca zdają się jak z życia wzięte. Nietrudno czytelnikowi uwierzyć, że opisywana historia mogła się zdarzyć naprawdę, nawet pomimo bardzo wielu jej sensacyjnych wątków. Larsson, jako dziennikarz, każdego dnia stykał się z prawdziwym życiem, opisywał je i bez wątpienia snuł także nad wieloma jego aspektami własne refleksje. W trylogii Millenium to widać. Czuć. Bo choć ubarwiona, wcale nie wydaje się mniej rzeczywista.
6/6

5 komentarzy:

  1. Przyznam się bez bicia, że sagę Millennium poznałam przez film "Dziewczyna z tatuażem" z Danielem Craigiem w roli Blomkvista. I mnie oczarowało. Choć książki - całą sagę - mam już na półce od jakiegoś czasu, to po prostu brakło mi czasu na przeczytanie jej. Ale wychodzi na to, że wszystko, co najlepsze, ciągle przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się :-) Co do filmu, to szkoda, że obejrzałaś amerykańską wersję. Nie może równać się ze szwedzką ;-) Poza tym, wiesz, Szwedzi nakręcili trzy części, całą trylogię, a amerykanie zekranizowali tylko pierwszy tom. jak najbardziej polecam również trzy części filmu, jest bardzo dobrze oparty na trylogii, jednak... zaufaj mi i przeczytaj najpierw książki :-)

      Usuń
    2. Koleżanka, fanka kryminału skandynawskiego oglądanego i pisanego, już od jakiegoś czasu mi życie zatruwa, bym oglądnęła wersję szwedzką :) Chyba będę musiała jej namowom wkrótce dać zadość ;)
      Ale, jak powiedziałeś, najpierw książki :)

      Usuń
  2. Rzeczywiście była jak z życia wzięta, ale takiego dość hard core'owego ;) Cudowna, cudowna, cudowna książka - dawno nie czytałam nic tak wstrząsająco - pobudzającego.

    OdpowiedzUsuń