W oczekiwaniu na lekturę kolejnej – i mam nadzieję – nowatorskiej,
arcyciekawej i nacechowanej elementami cyberpunku książki science fiction – Infoszoku, przeczytałem Trupią farmę. Intrygujący tytuł i
sugestywna okładka zachęcała do zapoznania się z tą pozycją, podobnie tematyka:
książka o miejscu, w którym przeprowadza się badania antropologiczne nad
zwłokami, zapowiadała się całkiem nieźle. Dzisiaj jestem już po lekturze, więc
pora opisać wrażenia.
Trupia farma została napisana
w pierwszej osobie, jest bardziej relacją z pracy naukowej Billa Bassa niż
powieścią o konkretnej fabule. Kolejne rozdziały to opisy spraw prowadzonych
przez antropologa, często zawierające wtręty z prywatnego życia Bassa. W
pierwszym rozdziale autor opisuje swoje początki z medycyna sądową, następnie
przechodzi do okresu, w którym został szefem rozwijającego się wydziału
antropologii na Uniwersytecie Tennessee, instytucji nazywanej Trupią farma
właśnie – jedynego na świecie ośrodka naukowego zajmującego się badaniami nad
rozkładem ludzkiego ciała.
Bill wykorzystywał swoje praktyczne nauki do wyjaśniania spraw
kryminalnych: morderstw, porwań, zaginięć. Historie swojego udziału w tych
śledztwach opisuje w sposób typowy dla naukowca: szczegółowo, konkretnie,
logicznie. Z początku przeprowadzał badania nad grobami Indian Arikara w
połowie XX wieku, trwające czternaście lat i obejmujące od czterech do pięciu
tysięcy indiańskich grobów. Działo się to jeszcze przed otrzymaniem oferty
pracy na Uniwersytecie Tennessee. W roku 1966 Bill zaczyna zajmować się
antropologią sądową – jak sam twierdzi – jego prawdziwym powołaniem.
Treść książki początkowo wydaje się ciekawa, intrygujące są opisy
przeprowadzanych badań i sposobów pracy ze zwłokami, jednak po czasie książka
zaczyna nużyć. Kolejna sprawa, kolejne badania, kolejne zwłoki – wszystko się
powtarza i muszę przyznać ze zdziwieniem, że wraz z upływem stronic robi się
coraz mniej ciekawie. A szkoda. Pomysł na książkę jest świetny – gdyby zrobić z
niej thriller o fikcyjnej fabule i postaciach wzorowanych na prawdziwych, gdyby
dodać jej napięcia, dreszczyku emocji, wtedy antropologiczna wiedza Bassa
nadałaby powieści dodatkowego smaczku. Jednakże nad literackimi zapędami przeważyła
tutaj naukowa maniera – dla kogoś spragnionego wiedzy z zakresu medycyny
sądowej i kilku ciekawych faktów książka może okazać się strzałem w dziesiątkę,
jeśli natomiast spodziewacie się thrillera, to się rozczarujecie.
Jak podaje tekst na tylnej stronie okładki, jest to „książka dla miłośników seriali CSI: Kryminalne zagadki oraz Kości”.
Cóż, ja telewizji nie oglądam, więc i tych seriali nie znam, może dlatego
właśnie Trupia farma niespecjalnie
do mnie przemówiła. Polecić można, owszem, bo jest to pozycja stosunkowo
ciekawa. Tyle że, jakby to rzec, szału nie ma.
Czyli dorwałeś gdzieś egzemplarz "Infoszoku"? ;)
OdpowiedzUsuńNo. Kusiła mnie ;-)
UsuńChyba jednak się nie skuszę na nią, nie specjalnie mnie do niej ciągnie...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na moje rozdanie :) http://in-corner-with-book.blogspot.com/2013/11/przedswiateczne-rozdanie-ksiazkowe.html
Zajrzałem, ale książki raczej nie dla mnie ;-)
UsuńNa pewno będę chciała przeczytać, bo już sama tematyka mnie zaciekawiła ;)
OdpowiedzUsuńJasne ;-)
Usuń