Scenariusz: Paul Tobin
Rysunek: Joe Querio
Kolor: Carlom Badilla
Tłumaczenie: Karolina Stachyra, Karolina Niewęgłowska
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania polskiego: 2014
Rok wydania oryginału: 2014
Tytuł
oryginału: The Wicher Volume 1: House of Glass
Tytuł alternatywny: Wiedźmin. Tom pierwszy: Dom ze szkła
Tytuł serii: Wiedźmin
Wydawca oryginalny: Dark Horse Comics
Gatunek: fantasy
Liczba stron: 136
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-281-0264-4
Wydanie: I
Papier: kreda
Druk: kolor
Ocena: 6/6
Gwoli uczciwości
muszę przyznać, że nie przepadam za książkami Andrzeja Sapkowskiego. Jego styl
pisania nigdy za bardzo do mnie nie przemawiał, więc większość powieści, jakie
wyszły spod jego pióra, jest mi obca. Paradoksalnie jednak już od lat podobają
mi się krótsze formy jego twórczości, a konkretnie opowiadania o przygodach
Geralta z Rivii, jak i zresztą sama postać Wiedźmina. Najwyraźniej teksty te,
czytane kiedyś w jakichś starych numerach „Fantastyki”, są dla mnie
kwintesencją historii o Wiedźminie, gdyż powieści – bardziej rozbudowane i
złożone – po dziś dzień nie potrafią mnie do siebie przekonać. Taki stan rzeczy
może wydać się nieco dziwny, ale cóż, tak już jest.
Pamiętając o
wrażeniu, jakie wywarły na mnie kilkanaście lat temu opowiadania z Geraltem w
roli głównej, chętnie sięgnąłem po ich graficzną odmianę, komiks „Wiedźmin. Dom
ze szkła”. Już sama okładka autorstwa Mike’a Mignoli, rysownika znanego
chociażby z serii o Hellboyu i swoją kreską doskonale wpasowującego się w
stylistykę horroru, przyciągnęła mnie do siebie mrocznym, niepokojącym
wydźwiękiem. Odczytałem ją jako obietnicę jednej z tych bardzo klimatycznych
opowieści grozy, za którymi od dawna już wprost przepadam.
Geralt w trakcie
podróżowania natyka się na Jakuba Orsztyna, myśliwego. Siedząc z nim przy ognisku,
słucha ponurej historii mężczyzny. Myśliwy nie potrafi zapomnieć o swej zmarłej
żonie, twierdzi, że zmieniono ją w braxę, krwiożerczą przeklętą istotę. Ciągle
nachodzą go wspomnienia, które pielęgnuje w samotności, zajmując się tylko
polowaniem. Jakub nie chce już dłużej tkwić sam na bezludziu, dlatego proponuje
Geraltowi, że odjedzie wraz z nim. Obaj wyruszają przez Czarny Las, który – jak
wieść niesie – jest nawiedzony. Klucząc w leśnym labiryncie, docierają wreszcie
do stojącego w jego wnętrzu domu ze szkła.
Scenariusz
autorstwa Paula Tobina zawiera w sobie klasyczne elementy opowieści grozy. Nie
zabraknie nam pozornie opuszczonego domu stojącego w leśnej głuszy, drzwi
pojawiających się w miejscach, w których ich wcześniej nie było, bardzo
sugestywnych witrażowych okien, których wygląd ktoś zdaje się zmieniać, a
przede wszystkim niepokojącej, zagadkowej atmosfery. W kwestii fabularnej więc
komiks prezentuje się całkiem dobrze, jest intrygujący i nie można odmówić
pomysłowości autorom. Dialogi urozmaicone są dowcipem i bardziej tu pasującym
czarnym humorem, który jednak nie koliduje z tajemniczością opowiadanej
historii.
Autorem
ilustracji jest niejaki Joe Querio, którego dokonań wcześniej nie znałem. Jego
kreska – nieco surowa, obfitująca w linie i kąty proste – wręcz idealnie
wpasowuje się w klimat mrocznego horroru. Postać Wiedźmina została
przedstawiona bardzo sprawnie, już sam jej wygląd mówi nam, że mamy do
czynienia z twardym, nieustępliwym wojownikiem, ale jednocześnie sugeruje, że
jest to ktoś więcej niż tylko człowiek. Inne postaci natomiast prezentują się
dokładnie tak, jak mają wyglądać: czasem obrzydliwie, czasem po prostu ludzko, a
kiedy indziej wręcz szalenie czy groźnie. Kolorystyce w wykonaniu Carlosa Badilli
także nie można niczego zarzucić, gdyż jego wyczucie barw dodaje tylko całej
historii mroku i ciężkości.
„Wiedźmin. Dom
ze szkła” jest wydawnictwem zdecydowanie udanym, tak pod względem fabularnym,
jak i graficznym. Dodatkową jego cechą jest piękne wydanie w twardej okładce i
na kredowym papierze, a w środku duże, całostronicowe ilustracje otwierające
każdy kolejny rozdział. Kilka takich imponujących plansz zamieszczono także na
końcu komiksu, i – co ciekawe – ich autorami są inni rysownicy, w tym, między
innymi, jeden z moich ulubieńców, Simon Bisley. Ponadto dodano także
czarno-białe szkice prac zamieszczonych również w kolorze, więc wyraźnie widać,
że wydawnictwo chciało jak najbardziej zadowolić czytelnika. Jako drobne wady
można by tu podać fakt, że Geralt używa w kółko tylko dwóch tych samych zaklęć
oraz to, że historia z takim potencjałem mogłaby być dłuższa, jednak myślę, że
nie są to poważne powody do narzekania. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz